Proroctwo i nadchodząca rewolucja chrześcijańska; Richard Bledsoe

Książka Thomasa Kuhna The Structure of Scientific Revolution opisuje tylko jeden z wątków  historii chrześcijaństwa. Rozwój i postęp w nauce to tylko przypis do bardziej ogólnego i większego problemu odnowy przymierza tak w biblijnych, jak i w chrześcijańskich dziejach. Fundamentalnym znakiem rozpoznawczym pogaństwa jest stagnacja i cykliczność czasu. Dopiero pojawienie się w historii „Jestem, który Jestem” oraz „Będę, który Będę zaowocowało prawdziwą zmianą, ruchem i rozwojem. Rewolucje naukowe są więc tylko pewnym aspektem chrześcijańskich rewolucji. (Wielkim kronikarzem chrześcijańskich rewolucji, niestety ignorowanym i niemal zapomnianym, jest Eugen Rosenstock-Huessy, którego książkę Out of Revolution: Autobiography of Western Man gorąco polecam.)

Jednym z niezbędnych elementów rewolucji jest zmiana władzy. Jedna władza zastępuje inną. W „normalnych czasach”, kiedy funkcjonuje dane przymierze, zadaniem władzy jest umożliwienie zaistnienia zmian. Prezydent lub król ma moc wypowiedzenia wojny lub zawarcia pokoju. Rektor ma prawo wydać studentowi dyplom. Kapłan ogłasza publicznie, że dany mężczyzna i kobietą są mężem i żoną. To wszystko są zmiany, które muszą zachodzić w społeczeństwie, jeśli ma ono funkcjonować. Kiedy jednak społeczeństwo znajduje się w kryzysie, wtedy uprawnienia władzy są kwestionowane, a to z kolei prowadzi do paraliżu życia publicznego. Punktem przełomowym bywa zazwyczaj wypowiedzenie posłuszeństwa władcy przez wojsko (co miało miejsce między innymi tuż przed wybuchem Rewolucji Francuskiej, kiedy wojsko odmówiło strzelania do demonstrantów napierających na Bastylię, a także w Moskwie w 1991 roku).

Szczególne godny uwagi w pracy Kuhna jest opis zmiany paradygmatu w nauce, która pojawia się, kiedy „anomalie” zmuszają do poszukiwania całkowicie nowej syntezy wiedzy naukowej. To samo można powiedzieć ogólnie o dziejach ludzkości, w których jedna era zastępuje inną, kiedy „anomalie” wymuszają zmianę lub innymi słowy kiedy nowe Przymierze zastępuje stare. Co charakteryzuje te okresy przejściowe? To zagadnienie jest ważne, ponieważ kryje w sobie odpowiedź na pytanie, co możemy uczynić w tych okresach dla rozwoju Bożego dzieła.

Proroctwo i interpretacja stoją w centrum zmiany przymierza. Jak zauważa Rosenstock-Huessy, postęp zarówno w teologii, jak i w nauce bierze się z rozpaczy, choć nie z zupełnej rozpaczy. Jest to raczej rozpacz, która gdzieś w głębi serca wciąż żywi nadzieję. I tak postęp w nauce jest skutkiem rozpaczy spowodowanej brakiem satysfakcjonujących rezultatów dotychczasowych badań. Postęp jest możliwy dopiero wtedy, gdy zawodzi „zdrowy rozsądek”. Ponieważ jesteśmy społeczeństwem w jakimś stopniu schrystianizowanym, i tylko dlatego, rozpacz budzi w nas nadzieję na głębsze choć może mniej oczywiste poznanie świata. Dzieje się tak, ponieważ „Pan mądrością ugruntował ziemię” (Prz 3,19), a Ten, który jest Mądrością, nawiedził nas i obdarzył swoim umysłem (1 Kor 2,6-16). Dzięki temu możliwe jest odnalezienie głębszej drogi rozwoju, która na pierwszy rzut oka nie jest oczywista, a być może nawet przeczy „zdrowemu rozsądkowi”.

Podobnie teologia rozwija się dzięki rozpaczy, która jednak nie porzuca wszelkiej nadziei (Rz 4,18). Postęp w teologii ma miejsce wtedy, gdy Kościół musi zmagać się z rozpaczą spowodowaną szczególnym uświadomieniem sobie swojego upadłego stanu. Bóg i Jego łaska górują nad wszelkim grzechem i rozpaczą. Wraz z upływem czasu pojawiają się kolejne powody do rozpaczy, bądź też coraz lepiej je sobie uświadamiamy. Teologia zaś jest zdolnością do coraz pełniejszego ukazywania obfitości łaski udzielanej przez Boga nawet największym grzesznikom (1 Tm 1,14-15). To jest prawdziwym proroctwem i jako takie nie jest ono oczywiste. Prawdziwa łaska i nadzieja nigdy nie są oczywiste. Są raczej „objawioną tajemnicą” (Kol 1,24-29).

Bliźniaczymi mitami, które od czasu Upadku zaciemniają ludzki umysł, są panteizm i ewolucjonizm. Dla upadłego umysłu oczywiste jest, że wszystkie rzeczy wyłaniają się z samoistnego i boskiego praświata. Każda prawdziwa rewolucja, naukowa bądź społeczna, odrzuca te mity na rzecz nieoczywistych i świeżych tajemnic Przymierza. Prawdziwe proroctwo jest więc rzuceniem ciemności na żer światłości.

Jednak by rewolucja powiodła się, musi nastąpić zmiana władzy. Jak to się dokonuje? Zmiana władzy następuje, kiedy proroctwo rzuca światło prawdy na mroki niewiedzy. Widzimy to na przykładzie Józefa i Daniela. Bóg umieścił ich w pogańskich imperiach rządzonych przez bliźniacze mity panteizmu i ewolucjonizmu. W obu przypadkach królów nawiedzają koszmary nocne, w których pojawiają się potężne „anomalie”, czego skutkiem jest rozpacz – poczucie zagubienia i bezsilności. W obu przypadkach Bóg posyła następnie proroka. Prorok zarówno interpretuje, jak i nakazuje. Nikt inny nie jest w stanie wytłumaczyć „anomalii”. W obu przypadkach wyjaśnieniu towarzyszy rada. Posłuszeństwo radzie jest warunkiem znalezienia drogi wyjścia z rozpaczliwej sytuacji. Józef oznajmia faraonowi, że Nil nie jest bóstwem obdarzającym Egipcjan życiem, lecz raczej częścią stworzenia pod całkowitą kontrolą Jahwe, który dla swoich celów postanowił zakłócić cykliczność wylewów rzeki. Te słowa są światłem w ciemności. Faraon, wcześniej wielce zafrasowany i przygnębiony, jest zachwycony. Ponadto Józef mówi faraonowi, co ma uczynić. Musi poddać się nakazowi Boga – przez siedem lat gromadzić zapasy zboża w oczekiwaniu na siedem lat suszy i głodu. Skutek jest taki, że faraon czyni Józefa premierem, zaś Egipt stopniowo przemienia się w Naród Przymierza.

Podobnie Daniel zinterpretował „anomalne” sny Nebukadnesara. Nikt inny nie był w stanie tego uczynić. Mądrość Daniela górowała nad mądrością imperium funkcjonującego w oparciu o mity panteizmu i ewolucjonizmu. Dzięki temu mógł ukazać i wyjaśnić to, co dla innych było zakryte i niepojęte. Sny Nebukadnesara mówiły o sensie i znaczeniu całego starożytnego świata, lecz nie dlatego że automatycznie wyłoniły się z niego, ale dlatego że Bóg był ich autorem. Ich znaczenie nie było oczywiste. „Zdrowy rozsądek” znów okazał się bezradny. Żaden z babilońskich intelektualistów nie miał pojęcia, o czym sny mówią, gdyż przeczyły one całej pogańskiej metafizyce. Zawierały objawienie czegoś całkowicie nowego, co mogło pochodzić tylko od Boga. Interpretacji snów dokonanej przez Daniela towarzyszył też nakaz czczenia Jahwe i tylko Jahwe. Ponieważ Nebukadnesar nie chciał poddać się nakazowi, na siedem lat przemienił się w zwierzę, później jednak nawrócił się, a Babilon w jakimś stopniu stał się Przymierzowym Imperium.

Widzimy tu drogę, którą musimy pójść. Żyjemy w czasach, kiedy anomalia pojawia się za anomalią. Jest to skutek zgody na sekularyzację życia publicznego, do jakiej doszło na mocy traktatu pokojowego kończącego Wojnę Trzydziestoletnią w 1648 roku. Pokój Westfalski kończył okres wojen religijnych, kiedy ludzie przystali na umieszczenie religii w sferze „opinii” oraz oparcie życia publicznego na fundamencie „prawa naturalnego” – tak znów znaleźliśmy się w świecie w gruncie rzeczy panteistycznym i ewolucjonistycznym. Ludzie nie będą już dzielić się według kategorii religijnych, lecz etnicznych i językowych. Wojny religijne ustąpiły miejsca wojnom narodowym. Jednak z biegiem czasu coraz wyraźniej widać wewnętrzne sprzeczności i niemoc takiego układu. Znaleźliśmy się w nowym okresie rozpaczy, choć z powodu obecności Kościoła wciąż tli się promyk „nadziei wbrew nadziei” (Rz 4,18). Wynika to ze zrozumienia, że Jestem, który Jestem góruje nad rozpaczą, zaś łaska wylana jest obficie nawet na największych grzeszników. Jest to nadzieja na przezwyciężenie impotencji panteistycznego i ewolucjonistycznego humanizmu oraz na wyrośnięcie z dziecięcych chorób Średniowiecza w nowym chrześcijańskim świecie.

Skąd jednak Kościół ma wiedzieć, o czym prorokować i do czego wzywać? W zrozumieniu tego pomoże nam „zmiana paradygmatów” opisana w Dziejach Apostolskich. W dziesiątym rozdziale tej księgi znajdujemy przykład takiej „rewolucji”. Widzimy w nim, w jaki sposób Bóg przygotowuje proroka do powierzonego mu zadania.

Dziesiąty rozdział Dziejów ukazuje, jak Piotr przeprowadził rewolucję polegającą na przyznaniu wiernym spośród pogan pełnego członkostwa w Kościele. Ta zmiana nie była skutkiem analizy dotychczasowych uwarunkowań i doświadczeń, lecz była skutkiem zawierzenia i posłuszeństwa Bogu.

Jednym z podstawowych błędów współczesnego człowieka (a także Kościoła) jest przekonanie, że drogą wyjścia z impasu jest analiza. Poddajemy analizie samych siebie, nasze kościoły, kulturę – wszystko. Jak nieco cynicznie skomentował to Sam Shoemaker, kiedykolwiek pojawia się problem w kościele, „powołuje się »błogosławioną komisję«, która ma »zbadać problem«”, choć w przeszłości drogę naprzód zawsze wskazywali „nawiedzeni odszczepieńcy”, którzy byli zdolni do zrobienia czegoś nowego, innego, nieoczekiwanego.

Piotr nie znalazł wyjścia ze ślepego zaułka na drodze analizy. Raczej został zeń wyprowadzony. Bóg kazał mu uczynić coś, czego Piotr nie rozumiał. Zobaczył płótno zstępujące z nieba pełne zwierząt czystych i nieczystych i trzykrotnie usłyszał wezwanie Boga, by zabijał je i jadł. Następnie Bóg objawił mu tajemnicę: „Co Bóg oczyścił, ty nie miej za skalane”. Następnie Bóg kazał mu iść do domu poganina, Korneliusza, i ochrzcić go.

Piotr zyskał już wcześniej nowe zrozumienie życia, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, jednak wciąż nie dostrzegał ich rzeczywistych implikacji. Potrzebował więc nowej teologicznej syntezy, która posłużyłaby za podstawę nowego proroctwa, ale żadnej z tych rzeczy nie mógł posiąść na drodze analizy. Jego myślenie było związane przez określone zasady i ograniczone pewnym horyzontem, przez co niektóre informacje i dane nawet nie docierały do jego umysłu. Zarówno zasady, jak i horyzont musiały zostać rozbite, by mogła pojawić się nowa synteza. Dlatego Piotr musiał uczynić coś, co w jego mniemaniu było „wykroczeniem” – jawiło się jako coś ekscentrycznego, a nawet nikczemnego.

Tego rodzaju „wykroczenia” dość często pojawiają się w Biblii. W Ewangeliach czytamy o wielu czynach i zachowaniach Jezusa, które szokowały Jemu współczesnych, były jednak konieczne dla wskazania drogi wyjścia ze ślepego zaułka: wiedząc, że doprowadzi tym faryzeuszy do furii, uzdrowił człowieka w sabat (Łk 14,1-6); publicznie napominał ludzi za zabieganie o zaszczyty (Łk 14,7-14); jadał z grzesznikami i celnikami (Łk 15,2); sugerował, że ludzie cieszący się największym uznaniem społecznym mogą spotkać się z największym potępieniem ze strony Boga (Łk 11,37-54; 18,9-14); posunął się nawet do tego, że pozwolił prostytutce wejść na uroczyste przyjęcie i wylewać łzy na Jego stopy (Łk 7,36-50). W zasadzie wszystko, co Jezus czynił i mówił, było „wykroczeniem”. Tym samym Jezus wpisywał się w tradycję starotestamentowych proroków, do czego wezwany jest również współczesny Kościół. W rzeczy samej Ewangelia jest dynamitem rozrywającym zastane sposoby patrzenia na świat i utarte normy postępowania. Pojawienie się Jezusa na świecie było wstrząsającym wydarzeniem. Reszta historii świata jest stopniowym ujawnianiem się rewolucyjnych skutków tego, kim jest Jezus.

Od czasów romantyków, którzy sami siebie uważali za proroków, „wykroczenie” stało się modne (co w gruncie rzeczy jest oksymoronem). Poddano je sekularyzacji. Bunt przeciw establishmentowi wyprodukował nową klasę hiper-konformistów.

Jak zatem Kościół ma pełnić swą prorocką funkcję i wskazywać drogę do zbawczych „wykroczeń”? Jezus obiecał stopniowe odkrywanie znaczenia Przymierza tym, którzy będą Mu posłuszni.

„Nikt nie zapala świeci i nie nakrywa jej naczyniem ani nie stawia pod łóżkiem, ale stawia ją na świeczniku, ażeby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie miało być poznane i nie miało wyjść na jaw. Baczcie więc, jak słuchacie, albowiem temu, który ma, będzie dodane, a temu, który nie ma, i to, co sądzi, że ma, będzie odebrane” (Łk 8,16-18).

Rozwój dokonuje się przez posłuszeństwo Pismu, a dokładniej przez posłuszeństwo temu, co do tej pory z niego zrozumieliśmy dzięki wytrwałemu i systematycznemu studiowaniu go. To niemal banalne, ale właśnie przez posłuszeństwo Bogu w małych sprawach zyskujemy dostęp do wielkich spraw (spośród których wiele uznajemy za dziwne lub niewygodne) – światło rozprasza mroki i następuje nowa synteza. Z kolei nowa synteza wskazuje na nowe imperatywy, z których Bóg tworzy nową przyszłość.

Tłumaczył Bogumił Jarmulak.

Źródło: Prophecy and the Coming Christian Revolution

Tagged with:
 

Leave a Reply

(Spamcheck Enabled)