Nabożeństwo i świat; Peter J. Leithart
Wprowadzenie
Nowożytność można scharakteryzować na wiele sposobów, lecz jedną z jej głównych cech jest bunt przeciwko rytuałowi. Dotyczy to w szczególności nowożytnego chrześcijaństwa. Jak wykazał Henning Graf Reventlow, źródła nowożytnego podejścia do interpretacji Biblii i całej nowożytnej teologii sięgają marcjonizmu, który odrzucił Stary Testament oraz oczernił rytuał i sakramenty. Zarówno dla liberalnych, jak i ewangelikalnych chrześcijan chrześcijaństwo jest prostą wiarą pozbawioną wszelkich ceremonii – sprawą serca.
Innymi słowy, w centrum nowożytności znajdujemy oddzielenie nabożeństwa od świata. Nabożeństwo, pobożność, modlitwa oraz ceremonia religijna znajdują się po jednej stronie spektrum, zaś prawdziwe życie – gospodarka, nauka, wypiek chleba, polityka i gra na pianinie – po drugiej stronie. Ceremonie religijne mogą sprawić, że ludzie pobożni poczują się jeszcze bardziej pobożni, lecz nie mają żadnego wpływu na kształt świata.
Ceremonia i transformacja
Coś innego jednak znajdujemy w Piśmie Świętym. Biblia naucza, że nabożeństwo zmienia ludzi. Psalm 115 stwierdza, że upodabniamy się do bogów, których czcimy. Jeśli czcimy martwe bóstwa, to napełniamy świat kulturą śmierci. Jeśli czcimy okrutne bóstwa, to sami stajemy się okrutni. Jeśli czcimy trojjedynego Boga, który jest miłością, to stajemy się ludźmi okazującymi miłość i łaskawość. Przy czym należy pamiętać, że religie i ceremonie nie funkcjonują w próżni. Bezmyślne lub obłudne sprawowanie rytuałów religijnych nie skutkuje przemianą ludzi lub świata. Biblia jasno stwierdza, że odprawianie ceremonii religijnych, któremu nie towarzyszy wiara, jest obrzydliwością dla Boga (por. Iz 1,10-17).
Z socjologicznego punktu widzenia Rodney Stark wykazał, że korelacja między przekonaniami religijnymi a moralnością jest o wiele większa niż korelacja między uczestniczeniem w ceremoniach religijnych a moralnością. Stark przyznaje, że uczestnictwo w ceremoniach religijnych wzmacnia solidarność członków grupy. Pokazuje, jak ten mechanizm działa w kontekście wojskowym. Potrzeba miesięcy musztry i ćwiczeń, żeby uzyskać spolegliwy i skuteczny oddział. Musztra przygotowuje żołnierzy do wspólnego, skoordynowanego i natychmiastowego działania w odpowiedzi na rozkaz. Jednak, co ważniejsze, tworzy między poszczególnymi żołnierzami więzi oparte na wzajemnym zaufaniu i koleżeństwie. To właśnie te więzi, a nie idealizm, sprawiają, że żołnierze są gotowi zajrzeć śmierci w oczy. Ideologia z kolei kształtuje wspólne i wzajemne oczekiwania stanowiące podstawę dla oceny zachowania innych żołnierzy. Podstawowym celem szkolenia wojskowego jest uformowanie przyjaźni, jako że zgodnie ze słowami S. L. A. Marshalla o wiele większe szanse na przeżycie walki ma żołnierz dobrze znany innym żołnierzom. Stark wnioskuje z tego, że uczestnictwo w rytuałach religijnych stanowi pewną formę musztry nastawionej na wzmacnianie więzi między osobami biorącymi w nich udział. Ponadto, więzi te obejmują także więź z istotą boską, do której rytuały są adresowane. Jednak jak musztra i ćwiczenia nie są ważne dla oddziałów, które nigdy nie wezmą udziału w walce, tak i uczestnictwo w mustrze religijnej może być bez znaczenia dla wiary, która nigdy nie musi stawić oporu wrogim siłom. Lecz dla uczestniczących w walce są sprawą życia i śmierci.
Stark stwierdza ponadto, że uczestnictwo w rytuałach nie skutkuje dostosowaniem się do zwyczajów grupy, jeśli nie jest połączone z przyjęciem za obowiązujące pojęcia bóstwa uznanego przez daną grupę. Innymi słowy, solidarność grupowa wymaga zgody na przyjęcie ideałów uznawanych przez grupę za kluczowe dla jej tożsamości i funkcjonowania. Z tego możemy wnioskować o roli Pisma Świętego w rytuale chrześcijańskim. Na nabożeństwie nie tylko przyswajamy odpowiednią etykietę, ale też poznajemy określone prawdy na temat Boga i świata. Przez wspólne słuchanie czytań z Biblii oraz kazań stajemy się określonym rodzajem ludzi. Nabożeństwo jest lekcją historii i języka, lecz tylko wtedy, kiedy z wiarą przyjmujemy to, co na nim słyszymy.
Kiedy w mustrze uczestniczą wierni, wtedy staje się ona narzędziem transformacji w życiu jednostek i wspólnoty. Pod wpływem nabożeństwa stajemy się oddziałem gotowym do walki. Uczymy się solidarności i gotowości do wzajemnej pomocy i wsparcia.
Świat na nabożeństwie
Nowożytne oddzielenie nabożeństwa od świata, ceremonii i życia, jest fałszywe, co widać już na pierwszy rzut oka. Świat pojawia się na nabożeństwie na wiele sposobów. Wystarczy przyjrzeć się elementom typowego nabożeństwa liturgicznego. Co przynosimy na nabożeństwo? Wszystko. Nabożeństwo jest mikrokosmosem.
Nasze grzechy. Nabożeństwo chrześcijańskie nie opiera się na udawaniu, że świat jest w porządku, bez zmazy i skazy. Niemal na samym początku wszystkich liturgii historycznych znajdujemy rozpoznanie faktu, że wraz z całym światem jesteśmy zepsuci i zniewoleni przez grzech i śmierć. Nie tylko odpowiadamy na wezwanie do wyznanie grzechów, ale też wypowiadamy słowa Kyrie, ponieważ modlimy się o pokój dla świata, który go pilnie potrzebuje.
Muzyka i sztuka. Trudno znaleźć kościół, gdzie na nabożeństwie by nie śpiewano. Często oprócz muzyki oprawę nabożeństwa stanowią elementy wizualne lub architektoniczne. Muzyka i sztuka nie są wykluczone z nabożeństwa.
Historia. Innym stałym elementem nabożeństwa jest czytanie fragmentów Biblii oraz ich wykład, przy czym znaczą cześć treści Pisma Świętego stanowi opis dziejów. Historia opisana w Biblii nie jest jednak jakąś wizją oderwaną od rzeczywistości. Pismo mówi o pochodzeniu człowieka i jego powołaniu, a także o innych stworzeniach powołanych do życia obok człowieka. Mówi też o początkach grzechu, o bratobójstwie i początkach życia społecznego, o rozwoju sztuki i nauki, o zróżnicowaniu języków oraz kłótniach rodzinnych, o powstawaniu i upadku imperiów, o chwale królów i ich klęskach, o wojnach i intrygach politycznych. Cornelius Van Til lubił powtarzać, że Biblia mówi o wszystkim. Miał w tym rację nie tylko w sensie filozoficznym. Pismo zakłada określony rodzaj metafizyki. Opisuje egzystencję ludzką we wszystkich jej aspektach.
Chleb i wino. W wielu kulturach chleb stanowi podstawę pożywienia, zaś produkcja chleba – jak zauważył Leon Kass w The Hungry Soul – wymaga zaawansowanych technik uprawy roślin i ich przetwórstwa, a także systemu wymiany handlowej, dzięki której chleb może pojawić się na stole. To samo można powiedzieć o winie, które dodatkowo posiada konotacje świąteczne. Włączając chleb i wino do liturgii, wprowadzamy do niej bardzo bogaty zestaw elementów rzeczywistości i codziennego życia.
Pieniądze. Niektórzy chrześcijanie uważają zbieranie pieniędzy podczas nabożeństwa za coś nieodpowiedniego. Ich zdaniem zwyczaj taki sprawia, że pastor wygląda jak najemnik, a obecność mamony profanuje świętą uroczystość. Jednak w Starym Testamencie nabożeństwo polegało między innymi na przynoszeniu do Świątyni różnego rodzaju darów w celu ofiarowania ich Bogu. Darami były zarówno zwierzęta, jak i pieniądze zastępujące zwierzęta oraz dziesięciny.
Język. Znaczna część nabożeństwa nie mogłaby się odbywać bez języka. Pastor przemawia do zgromadzonych, którzy odpowiadają mu. Śpiewamy i modlimy się. Pastor czyta Pismo i wygłasza kazanie. Także Wieczerzy Pańskiej towarzyszą słowa ustanowienia. Czasami zapada milczenie, które jednak – podobnie jak w muzyce – jest oczekiwaniem na kolejny dźwięk.
Konkretny świat. Jak na razie wszystko to brzmi jednak bardzo ogólnikowo i abstrakcyjnie. Żaden kościół nie wielbi Boga przy pomocy jakiegoś abstrakcyjnego języka. Wszystkie kościoły posługują się Angielskim, Perskim, Portugalskim, Mandaryńskim lub jakimś innym konkretnym językiem. Wszystkie kościoły wyznają konkretne grzechy. Muzyka i sztuka pojawiająca się na nabożeństwie nosi wiele podobieństw do muzyki i sztuki kultury, w kontekście której dany kościół funkcjonuje. Nie włączamy więc po prostu świata do nabożeństwa, lecz włączamy bardzo konkretny świat – nasz świat.
Oczywiście, można by powiedzieć o wiele więcej na ten temat. Jednak już teraz powinno być jasne, że nabożeństwo nie jest ucieczką od świata, od jego smutków i udręk, od szaleństwa i przemocy historii, od pracy i produkcji. Cały świat podąża za nami, kiedy udajemy się na nabożeństwo. Jeśli ktoś szuka doświadczenia religijnego, które pozwoliłoby mu uciec od świata i codzienności, to musi szukać go w innej religii, a nie w chrześcijaństwie.
Świat i Królestwo
Kiedy świat pojawia się na nabożeństwie, nie pozostaje nietknięty. Aleksander Schmemann ma rację, twierdząc, że świat jest materią Królestwa Bożego. Królestwo nie składa się z jakiegoś czystego, eterycznego żywiołu, lecz z tego świata – oczyszczonego i przemienionego z chwały w chwałę. Widzimy to w liturgii. Nasz język ulega w niej przeobrażeniu, kiedy poddaje się oddziaływaniu Pisma Świętego. Chleb i wino – choć z fizycznego punktu widzenia pozostają tymi samymi elementami – stają się środkami udzielającymi nam Chrystusa w szczególny sposób. Ofiarowane pieniądze poświęcone zostają na budowanie Królestwa. Wnosimy świat do Królestwa po to, aby Królestwo osądziło świat i przemieniło go. Liturgia jest zapowiedzią przyszłości świata – świata przemienionego w Królestwo Boże.
Przychodzimy na nabożeństwo i natychmiast przypominamy sobie, że jesteśmy grzesznikami, którzy nie mogą zbliżyć się do Boga bez wyznania grzechów i rozgrzeszenia. Nasz wyobrażenie o sobie – „nie jest z nami tak źle” – zostaje osądzone, my sami zaś zostajemy odnowieni przez absolucję. Nie tylko przypomina się nam, że jesteśmy grzesznikami, ale też otrzymujemy zapewnienie, że przebaczono nam nasze grzechy, a nasza nowa tożsamość wynika ze zjednoczenia z Chrystusem – jesteśmy sprawiedliwi.
Kiedy muzyka pojawia się na nabożeństwie, osiąga swój cel ukryty w porządku stworzenia. Muzyka nie jest naturalnym zjawiskiem. Nabożeństwo przypomina, że Bóg stworzył muzykę, aby była nośnikiem uwielbienia. Jako ludzie jesteśmy instrumentami muzycznymi i jako tacy mamy przewodzić całemu stworzeniu w wielbieniu Stwórcy. Obecność muzyki na nabożeństwie osądza też tezę, że muzyka służy głównie rozrywce. Sztuka służy przede wszystkim wielbieniu Boga.
Historia odczytywana i opowiadana na nabożeństwie osądza sposób, w jaki świat opowiada swoją historię. Historia nie jest zamkniętym procesem, lecz rezultatem działań suwerennego, świętego i sprawiedliwego Boga, który sam jest też aktorem napisanego przezeń dramatu. Dla jednostek oznacza to, że także ich biografia nie jest zamknięta w sztywnych ramach ciągu przyczynowo skutkowego.
Chleb i wino pojawiają się na nabożeństwie jako środki, przy pomocy których możemy cieszyć się wspólnotą z Bogiem i z wiernymi w kościele. Takie użycie chleba i wina w radykalny sposób osądza nasze normalne myślenie o pracy, produkcji i wymianie dóbr. Praca, produkcja i wymiana dóbr nie są celem samym w sobie, nie są też sposobem na bogacenie się i wspinanie się po drabinie społecznej. Ostatecznym celem wszystkich naszych wysiłków jest świętowanie w obecności Boga. Wyrabiamy chleb, aby go spożywać, a wino, aby napełnić radością nasze serca. Ucztowanie w obecności Boga obejmuje także szczodrość i dobroczynność okazywane bliźnim.
Nierzadko używamy języka dla ukrycia prawdy, manipulacji, oszustwa, ranienia, zdobycia władzy. Nasz język często tylko w luźny sposób powiązany jest z rzeczywistością, w której żyjemy. Chyba najwyraźniejszym tego przykładem są eufemizmy, jakimi określamy „usunięcie ciąży”, „zakończenie sztucznego odżywiania”, „zastosowanie środka wczesnoporonnego” itp. Są jednak tylko przykładami codziennej manipulacji językiem. Nabożeństwo musi być nasycone prawdą – grzech to grzech, a łopata to łopata. Nabożeństwo osądza nadużywanie języka oraz szkoli nas w sprawiedliwym wypowiadaniu myśli.
Tłumaczył Bogumił Jarmulak.
Źródło: Worship and World