Przymierze małżeńskie, cz. 1; Jeffrey J. Meyers
W 1973 roku, będąc uczniem liceum Lindbergh, chodziłem na kurs prawa jazdy. Aby go zaliczyć, musieliśmy oglądać filmy nakręcone na autostradach przez patrole policyjne. Pokazywały one w sposób dosadny skutki wypadków samochodowych. Ciekawe, czy inni też się z tym spotkali. Nawet nie wiem, czy nadal funkcjonuje taka praktyka. Właśnie sobie o nich przypomniałem, ponieważ moja córka Lauren rozpoczyna kurs na prawo jazdy w Lindbergh.
Oglądanie tych filmów miało odstraszać potencjalnych piratów drogowych przed brawurową jazdą i łamaniem przepisów, a tym samym sprawić, by przestrzegali prawo. Przez jakiś czas to działało. Lecz nie wystarczyło. Motywowanie za pomocą strachu nigdy nie wystarczy. Potrzeba czegoś więcej – pozytywnego obrazu korzyści wynikających z bezpiecznej jazdy. Choć wątpię, że przemówiłoby to do licealistów na kursie na prawo jazdy. Czy można umotywować nastolatków filmem o szczęśliwym, bo przestrzegającym wszystkich przepisów, kierowcy? „Taktykę strachu” używa się także, by przestrzec dzieci przed braniem narkotyków. Pokazuje się im dewastujące skutki narkomanii. „To stanie się z waszym mózgiem”. Wszyscy znamy takie filmy z telewizji. I w jakimś stopniu działają one na wyobraźnię, lecz eksperci zauważyli, że nie spełniają one zamierzonych celów.
Tak samo można by postąpić w przypadku małżeństwa. Mógłbym rozpocząć serię wykładów o małżeństwie strasząc konsekwencjami zerwania tego przymierza. Małżeństwa, które się rozpadają, wywołują wiele cierpienia, ludzie przechodzą przez straszne doświadczenia, choć w dzisiejszych czasach konsekwencje nie są już tak przerażające jak dawniej. Znikła presja ze strony społeczeństwa, która pojawiała się na przykład wtedy, gdy mężczyzna zdradzał żonę i rozwodził się z nią ze złych pobudek. Teraz można zrobić żonie nieomal wszystko i nie otrzymać żadnej kary ze strony społeczeństwa, a nawet kościoła. Jeśli twoje sumienie jest nieczułe, to współczesne społeczeństwo nic ci nie pomoże. Kiedyś sądy chroniły związek małżeński i bardzo powoli rozpatrywały sprawy rozwodowe. Bano się prawa i społecznej dezaprobaty w przypadku rozwodu. Dziś jest inaczej.
Człowiek wierzący nie odczuwa społecznej presji, która by go powstrzymała od złych zachowań. Oczywiście pozostaje groźba sądu Bożego w dniu ostatecznym. Jednak sądzę, że wierności i pobożności w małżeństwie bardziej może pomóc pozytywny obraz tego przymierza w Bożym planie stworzenia i zbawienia. Musimy zrozumieć jego podstawy. Zanim jednak zwrócimy się do szczegółów, musimy zrozumieć ogólny obraz rzeczy. Zanim przeanalizujemy, co złego przytrafia się małżeństwom po Upadku Adama, musimy najpierw zrozumieć pierwotny zamiar Boży i model dla małżeństwa. Udamy się więc do pierwszych dwóch rozdziałów Księgi Rodzaju. Powinniśmy przyswoić sobie kosmiczną wizję małżeństwa w nich opisaną. To ona może pobudzić nasze sumienia.
Obraz Boży i powołanie człowieka
Po pierwsze i najważniejsze, kontekst sugeruje, że bycie „obrazem” Bożym oznacza dla człowieka odzwierciedlanie działania Boga opisanego w Księdze Rodzaju 1,1-26. Ludzkość, pod rządami Bożymi, naśladując Go, jest zarządcą stworzenia – sługą nad stworzeniem i sługą dla stworzenia.
„Potem rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas i niech panuje nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad bydłem, i nad całą ziemią, i nad wszelkim płazem pełzającym po ziemi” (Rdz 1,26).
Obraz Boży to nie coś w człowieku – rozum, dusza, zmysły. Człowiek w całości jest obrazem Bożym. Oznacza to, że w jakiś sposób człowiek naśladuje Boga. Co innego mogłoby to być, jeśli nie działanie Boga opisane w Księdze Rodzaju 1,1-26? Człowiek (słowo oznaczające całą ludzkość – mężczyzn i kobiety) jest obrazem Boga, odzwierciedla Go, czyniąc to, co Bóg uczynił, stwarzając świat. Co zaś uczynił Bóg? Dla naszych potrzeb możemy podzielić działanie Boże na pięć głównych dziedzin. W każdej z nich możemy zestawić Boże działanie z naśladowaniem Go przez człowieka.
- Bóg przemawia i tym sposobem powołuje stworzenie do życia („niech stanie się”). Słowa Boga to narzędzie, przy pomocy którego nadaje On zamierzony kształt temu, co było bez formy, puste i pogrążone w ciemności (Rdz 1,2). Przez analogię człowiek panuje nad stworzeniem i wypowiada swoje zamiary, aby przemienić stworzenie z chwały w chwałę. Zanim zabierzemy się za jakieś przedsięwzięcie, musimy w umyśle lub ustami wypowiedzieć swoje plany. Tak jak istnienie świata rozpoczęło się od słów (albo od Słowa, por. Jn 1,1), tak też dzieła człowieka zaczynają się od słów. Aby to przybliżyć, posłużę się obrazem gotującej matki. Kobieta, stworzona na obraz Boży, zanim jeszcze zacznie przyrządzać posiłek, zaplanuje, co będzie gotować. Może nawet oznajmić swój plan mężowi i dzieciom.
- Potem, Bóg bierze surowy materiał, rozkłada go na czynniki pierwsze i składa na nowo tak, że powstaje coś nowego. Coś, co było wcześniej surowym materiałem, dzieli się teraz na „światłość” i „ciemność”, „ląd” i „morze.” Bóg nadaje tym nowym rzeczom imiona – na przykład „dzień” i „noc”. W podobny sposób człowiek bierze, dzieli i składa na nowo stworzenie, tworzy nowe rzeczy i nadaje im nazwy: potrawa, ciasteczka, samochody, miasta i komputery. Obmyśliwszy plan, mama sięga do szafki i lodówki po produkty. Bierze kurczaka, brokuły, ser, grzanki, majonez, masło, sól, pieprz itd. i czyni z tego nowe rzeczy. Wszystkie produkty po połączeniu tworzą coś, co nazywa kurczakiem z brokułami. Jeśli w dodatku zrobiła to według własnego przepisu, jak to ma zazwyczaj miejsce, to potrawa jest jedyna w swoim rodzaju. To coś nowego. To w pewnym sensie jej unikalne dzieło.
- Bóg wydobywa też ze stworzenia potencjał w nim ukryty, który potrzebuje wsparcia i rozwoju: „Nich wyda ziemia (…) i tak się stało” (Rdz 1,11.24). Podobnie człowiek wydobywa ze stworzenia drzemiący w nim potencjał, z rozwagą wykorzystując w tym celu różne narzędzia. Surowce ukryte w stworzeniu mogą stać się bądź to patelnią, bądź rysikiem w ołówku, tkaninami czy procesorami w komputerach. Mama dokładnie wie, jak użyć każdy produkt zgodnie z jego szczególnymi właściwościami, aby powstało pyszne danie. Zapewne tak już jest oswojona z nimi, że przychodzi jej to naturalnie, ale był czas, kiedy musiała nauczyć się, jak czerpać korzyści z każdej z tych stworzonych substancji (mięsa, przypraw, warzyw, a nawet naczyń i ciepła ognia), aby powstał posiłek. Podobnie jest z cieślami, matematykami, inżynierami, lekarzami itd. Będąc obrazem Bożym, wiemy, jak użyć stworzenie, aby wydobyć na światło jego bogactwo i chwałę w służbie Królestwu Bożemu.
- Następnie Bóg rozdaje różnym osobom to, co stworzył, obdarzając je dziełem swoich rąk. Podobnie ludzie pracują, by móc dzielić się tym, co tworzą, z innymi. Wszelkie dzieło ludzkie ma służyć innym. Nawet w złych systemach ekonomicznych ci, którzy służą innym, są najlepiej wynagradzani. Mama służy przyrządzonym przez siebie posiłkiem mężowi i rodzinie. Oni zaś oceniają go i błogosławią ją za jej dzieła pełne miłości.
- W zasadzie wszystkie te działania Boże – planowanie, mówienie, tworzenie i rozdzielanie to funkcje Króla i Pana stworzenia. Być Panem znaczy być pierwszym sługą. W Księdze Rodzaju 1 nie znajdujemy wzmianki o prawie do wyzysku, nadużyć i samolubnego wykorzystywania stworzenia. Nie ma tego w przykładzie Bożym ani w ustanowieniu człowieka sługą i zarządcą ziemi. Biblia zawsze powtarza, że panować znaczy służyć. Jezus panuje nad wszystkim, ponieważ stał się sługą wszystkich (Flp 2,5nn.). Podobnie my panujemy, kiedy dobrze służymy innym. Jezus wyjaśnił to uczniom, gdy prosili Go, aby mogli zasiąść po Jego prawicy i lewicy: „Ktokolwiek między wami chciałby być pierwszy, niech będzie sługą wszystkich” (Mk 10,44). Do tego ludzkość została powołana. Ustanowienie człowieka panem nad stworzeniem nazywa się „mandatem kulturowym”, ponieważ człowiek ma kultywować stworzenie. Ludzkość ma panować nad całą ziemią, lecz w kontekście Księgi Rodzaju 1 oznacza to służenie stworzeniu i sobie nawzajem. Oznacza to wydobywanie potencjału ukrytego w stworzeniu w celu zaświadczenia o chwale Bożej. Ludzkość ma panować nad stworzeniem, służąc mu. To główny zamiar Boga względem stworzenia. Tak miała wyglądać historia – przechodzenie z chwały w chwałę za sprawą służby, czyli panowania ludzkości nad stworzeniem. Wracając do małżeństwa, trzeba postrzegać tę instytucję jako jeden z głównych sposobów realizacji pierwotnego zamiaru Boga dla stworzenia.
Księga Rodzaju 1,1-26 wyjaśnia, co to znaczy być obrazem Boga, być stworzonym na Jego obraz. Lecz to jeszcze nie wszystko.
Mężczyzną i kobietą stworzył ich
Przejdźmy do drugiej ważnej kwestii wynikającej z powyższego urywka. Szczególny przywilej i zadanie służenia stworzeniu został nadany całej ludzkości, czyli mężczyznom i kobietom.
„I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i kobietę stworzył ich” (Rdz 1,27).
Po pierwsze, należy zwrócić uwagę, że ludzkość siłą rzeczy jest wspólnotą. Ogromne zadanie obejmujące cały świat i jego historię zostało zlecone całemu rodzajowi ludzkiemu, a nie tylko mężczyznom. Po drugie, ludzkość otrzymała to zadanie nie jako zbiór jednostek ani też jako całość w abstrakcyjnym sensie, lecz jako ludzie współdziałający w ramach wspólnoty. Wynika to jasno z w. 26 i 27. „Uczyńmy człowieka na obraz nasz (…) jako mężczyznę i kobietę stworzył ich.” Nie wolno przeoczyć znaczenia liczby mnogiej w tych wersetach. Sinclair Ferguson zauważa, że aby zrozumieć te stwierdzenia, trzeba znać poprzedzający je kontekst. Już od pierwszych wersetów Biblii istota Boga zakłada mnogość (zob. The Holy Spirit, str. 20-21). Zresztą prawdę tą rozpoznano znacznie wcześniej, a ogólne zainteresowanie teologią Trójcy w XX i XXI wieku znacznie ją uwypukliło. „Duch Boży” pojawia się w Księdze Rodzaju 1,2 oraz 2,7. Również w „Słowie Bożym” widzimy pewien rodzaj osobowego pośrednictwa. Natchniony komentarz ewangelisty Jana do Księgi Rodzaju 1 wyjaśnia, że Ojciec, Syn (Słowo) i Duch są połączeni jako Pan, który razem służy stworzeniu. „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo (…) wszystko przez Niego powstało” (Jn 1,1nn.). Biblia jako całość świadczy, że Ojciec, Syn i Duch działają razem w stworzeniu.
Co to ma wspólnego z obrazem Bożym w człowieku oraz z wykonaniem przez ludzkość swego kosmicznych rozmiarów zadania? Używając terminologii ekonomicznej, mamy do czynienia z podziałem pracy w dziele stworzenia. Przy czym trzy boskie Osoby zjednoczyły się, by osiągnąć swój zamiar. W klasycznej teologii Trójcy mówimy opera trinitas ad extra sunt indivisa („zewnętrzne dzieła trójjedynego Boga są nierozdzielne, a jednak rozróżnialne”). Stworzenie powstało dzięki Ojcu, przez Syna i w Duchu. Nie będziemy się zajmować szczególnym opisem tego działania Boga w Biblii. Jednak warto zauważyć, że stworzenie świata było wspólnym dziełem Ojca, Syna i Ducha. Tak też stworzył ludzkość, by obrazowała Jego dzieło i działała jak On, w jedności z innymi, jako wspólnota, panując nad ziemią. „Uczyńmy ludzkość na obraz nasz, aby odzwierciedlała wspólnotę, którą jesteśmy, i aby właśnie jako wspólnota dokończyła dzieła, które rozpoczęliśmy”.
Co to ma wspólnego z mężczyzną, kobietą i małżeństwem? Bardzo wiele. Pierwszorzędną i w pewnym sensie podstawową formą ludzkiej wspólnoty jest więź między mężczyzną i kobietą (w. 27b). Obraz Boży to mężczyzna i kobieta. Zatem zgodnie z Bożym zamysłem mężczyźni nie mogą wypełnić swojego głównego zadania bez udziału kobiet ani kobiety bez udziału mężczyzn. Aby odnieść sukces, potrzebują siebie nawzajem. Potrzebują siebie nawzajem, aby być obrazem Bożym. Podstawowe rozróżnienie na mężczyzn i kobiety jest absolutnie konieczne dla wykonania Bożych zamiarów względem całego stworzenia oraz dla pełnego wyrażenia obrazu Boga w człowieku.
Wyjaśnię teraz znaczenie dzieła trójjedynej wspólnoty w kontekście rozróżnienia między mężczyzną a kobietą. Ojciec nie jest Synem ani Duchem Świętym. Ojciec czyni to, co czyni, zgodnie ze swoim osobnym, wiecznym, osobistym charakterem. Syn czyni to, co czyni, zgodnie ze swoją odwieczną osobistą charakterystyką. Podobnie i Duch Święty nie czyni tego, co Ojciec, ani nie naśladuje dzieł Syna, lecz ma własne dzieło do wykonania. Ponadto – jak wyraża to Mały Katechizm Westminsterski – każda z trzech Osób wiecznego Boga „jest tej samej natury, równa w mocy i chwale.”
Podobnie mężczyzna i kobieta. Ta sama ludzkość, wspólnie będąca obrazem Boga, równi w mocy i chwale. A jednak mężczyzna to nie kobieta, a kobieta to nie mężczyzna. To oczywiste. Jednak w egalitarnej kulturze przeczy się tej oczywistości. Mężczyźni i kobiety różnią się wyglądem i anatomią, a także pod względem psychologicznym. Pełnią różne role i zadania, służąc razem jako królowie i królowe stworzenia w zgodzie z różnicami wynikającymi ze sposobu ich stworzenia. Jednak upadek człowieka pomieszał role pełnione przez mężczyznę i kobietę.
Księga Rodzaju 1 uczy więc dwóch głównych prawd: (1) Mamy do wykonania cudowne zadanie jako panowie i panie stworzenia, ukształtowani na obraz Boży. (2) To pociąga za sobą – podobnie jak w działaniu Boga – różne, lecz uzupełniające się zadania dla mężczyzny i kobiety.
Raz, dwa, trzy… presto! Społeczeństwo złożone z rodzin
Chodzi jednak o coś więcej – Bóg nie zatrzymuje swej miłości dla siebie, ale posyła ją, aby stworzyć kogoś poza swym kręgiem odwiecznej wspólnoty. Jak trzy Osoby Boskie nie gromadziły błogosławieństw dla siebie, lecz otworzyły się na innych – stworzyły człowieka, by dzielił ich życie – tak w małżeństwie, postępując za przykładem Boga, mężczyzna i kobieta powinni rozradzać się i rozmnażać.
„I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi!” (Rdz 1,28).
Mężczyzna i kobieta mają troszczyć się nie tylko o swoje sprawy, lecz podobnie jak Bóg mają ze swej bliskości zrodzić innych, czyli dzieci, by je kochać i służyć im. I znowu błogosławieństwo Boże polega na tym, że nie wstrzymuje On swej miłości i dobrych darów, lecz stwarza inne osoby poza sobą, aby okazać im miłość i dobroć. Adam i Ewa powstają jako dzieci Boże. Biblia wyraźnie nazywa ludzi synami i córkami Boga.
Bóg jest wspólnotą miłości, która otwiera się na innych i błogosławi im, stwarzając i obdarowując innych życiem na wzór swojego. Podobnie mężowie i żony mają obrazować Boga. Są dwoma osobami związanymi przymierzem jak Osoby Trójcy, a zatem nie powinny zatrzymywać swej miłości i błogosławieństw dla siebie, lecz z otwartością powielać swój „obraz”, rodząc i wychowując dzieci. Analogia oczywiście nie jest doskonała, niemniej zamierzona przez Boga. Księga Rodzaju 2 stwierdza, że niedobrze jest, gdy człowiek jest sam. A zatem nie jest dobrze, gdy mąż i żona są sami. Potrzebują innych, by służyć i kochać.[i]
Wielkie zadanie, które otrzymaliśmy od Boga jako Jego obraz, wymaga więcej niż jednej rodziny. Wymaga społeczeństwa lub narodu, który działa w jedności. Dzieci opuszczą kiedyś ojca i matkę, pobiorą się i stworzą nowe rodziny. Dlatego ważne jest, żeby wszystkie rodziny nauczyły się pracować razem, jeśli ziemia ma stać się sceną, na której objawi się chwała Boża zgodnie z pierwotnym zamiarem Stwórcy. Mama przygotowująca obiad, bierze solniczkę, by doprawić jedzenie. Czy poznała pierwiastki, z którego składa się sól? Czy sfinansowała proces jodowania soli? Czy zaprojektowała wygląd pojemnika, w którym sprzedaje się sól? Czy stworzyła znaki, które pomagają jej rozróżnić między solą a kminkiem? Czy to ona wpadła na pomysł, że soli można używać jako przyprawy? Chodzi o to, że wszystko czego używamy do stworzenia czegoś innego, otrzymaliśmy od innych. Praca i doświadczenia innych ludzi – często pochodzących z innym czasów – umożliwia nam czerpanie korzyści z dodania łyżki soli do potrawki z kurczaka.
Moim zamiarem w niniejszym artykule było umieszczenie małżeństwa w jego pierwotnym i podstawowym kontekście, o którym mówi Pismo Święte, tj. w kontekście obrazu Bożego i głównego zadania ludzkości – służenia i zarządzania stworzeniem. Przedstawiłem podstawową wizję i ważny kontekst dla zrozumienia tajemnicy małżeństwa, a w szczególności w kontekście celu, dla którego małżeństwo zostało ustanowione.
Opis stworzenia świata zawiera zapierający dech w piersiach obraz małżeństwa. Powinien on nie tylko modyfikować nasze myślenie o małżeństwie, ale także pobudzić do odpowiedzialnego pełnienia roli męża lub żony.
Tłumaczył Bogumił Jarmulak.
Tytuł oryginału: The Marriage Covenant, Part 1
[i] Nie omówiliśmy jeszcze konsekwencji upadku Adama, z powodu których niektóre małżeństwa pozostają bezdzietne, podczas gdy inne nie chcą mieć dzieci. Tutaj chcę tylko zwrócić uwagę na to, że brak dzieci sam w sobie nie oznacza automatycznie, że dane małżeństwo jest niepełne lub mniej błogosławione. Nie chcę też głosić rzymsko-katolickiej nauki, że celem małżeństwa jest prokreacja (jest ona raczej jednym z owoców małżeństwa). Pamiętajmy, że rozradzanie się jest ogólnym nakazem odnoszącym się całej ludzkości.