Rzemieślnicy i rogi; Bogumił Jarmulak
„Po nim nastał Szamgar, syn Anata, który wybił Filistynów w liczbie sześciuset mężów ościeniem na woły. On także wyratował Izraela” (Sdz 3,31).
O Szamgarze wspomina Debora w swojej pieśni, którą znajdujemy w piątym rozdziale Księgi Sędziów. Szamgar żył na południu, na terytoriach okupowanych przez Filistynów. Był rolnikiem. Pracował z wołami. Tak jest przedstawiony w Piśmie. A czegóż pragnie rolnik? „Spokojnego życia, pełniąc swoje obowiązki i pracując własnymi rękami” (1Tes 4,11) na utrzymanie swoje i swojej rodziny. To jednak nie było mu dane. Najeźdźcy przeszkadzali mu w tym. Czasy, w których przyszło mu żyć, należały do najciemniejszych w historii Izraela. Czytamy o nich w pieśni Debory: „W dniach Szamgara, syna Anata, w dniach Jeal ustały karawany, a wędrowcy po drogach musieli chodzić krętymi drogami. Ustali wieśniacy w Izraelu” (5,6-7). To nie brzmi jak opis dobrego życia. To brzmi jak opis życia pod tyranią.
Filistyni nie tylko grabili lud złodziejskimi podatkami. Zabronili też wyrobu i posiadania broni. Miało to zabezpieczyć ich panowanie. Utrwalić ich władzę. Wolny i uzbrojony lud nie tak łatwo rzucić na kolana, jak lud bezbronny i zastraszony.
Jak się jednak okazuje, w niczym im to nie pomogło. Co z tego, że Szamgar nie posiadał miecza ani łuku? Miał przecież swój oścień. Kiedy Bóg powołuje nas do zadania, to i wyposaża nas w odpowiednie narzędzia. Filistyni mogli zabronić wszystkiego, ale kiedy przyszedł czas wyzwolenia, byli bezbronni wobec mocy Bożej. Czym był oścień? Był narzędziem używanym do pracy z wołami. Długi na dwa i pół metry, z jednej strony ostro zakończony. Co wam to przypomina? Może dzidę. To musiała być niespodzianka dla wrogów, kiedy jakiś wieśniak poganiający woły nagle zamienił się w wojownika uzbrojonego w dwu i pół metrową lancę.
Nie zapominajmy jednak, że broń Szamgara wcale nie była bronią – była narzędziem pracy. On zaś był po prostu rolnikiem. Zauważmy różnicę między Szamgarem a Filistynami. On był rolnikiem, który pracował, pomnażał i dzielił się owocami pracy z innymi, czy to po prostu dzieląc się z potrzebującymi, czy też na drodze wymiany handlowej. Oni zaś byli oprawcami, którzy żyli z tego, co zrabowali. Mamy więc tu przykład zderzenia dwóch cywilizacji – cywilizacji pracy i cywilizacji podboju. Pierwsza pomnaża dobra przez pracę. Druga gromadzi dobra przez rabunek. Pierwsza produkuje i dzieli się. Druga podbija i zabiera.
Szamgar sieje i modląc się, czeka na deszcz, by zebrać plony. Filistyni jednak wolą rabować. Nie chce im się siać ani modlić się o deszcz, a już w żadnym wypadku nie chcą dzielić się z innymi tym, co sami stworzyli. Są jak pasożyty żerujące na zdrowej tkance. Są jak pijawki, które potrafią tylko wołać: Daj!
W czasach Szamgara cywilizacja podboju była górą. Nie było to bez winy Izraela, który zamiast służyć Bogu, wolał cudzołożyć z obcymi bogami i w związku z tym Bóg pozwolił im zaznać owoców pogańskiej kultury. Niemniej jednak były to złe czasy, kiedy „ustały karawany, a wędrowcy musieli chodzić krętymi drogami”. Ciemność zdawała się górować nad światłością. Potomstwo węża uciskało potomstwo kobiety. Zdawać by się mogło, że wszystko stracone. Dobre dawne czasy bezpowrotnie minęły. Szamgar jednak nie porzucił nadziei. Wiedział bowiem, że ciemność po prostu nie może pokonać światłości.
Pismo wielokrotnie zachęca nas, dodaje otuchy, podnosi nasze głowy, rozpala nasze serca. U Zachariasza np. czytamy: „Później podniósłszy oczy patrzyłem. I oto zobaczyłem cztery rogi. Co one oznaczają? – zapytałem anioła, który mówił do mnie. A on odpowiedział: To są rogi, które przygniotły Judę, Izrael i Jeruzalem. Następnie pokazał mi Pan czterech rzemieślników. A kiedy zapytałem: Do jakiej pracy oni spieszą? – odpowiedział: Tamte rogi przygniotły Judę, tak iż nikt nie mógł podnieść głowy, ci zaś przyszli, aby napełnić je trwogą i strącić rogi narodów, które powstały przeciw ziemi judzkiej, aby ją zniszczyć” (2,1-4). Rzemieślnicy pokonają rogi. Dokładnie tak jak Szamgar pokonał Filistynów. Ludzie, którzy żyją z pracy, pokonają ludzi żyjących z rabunku. Biblijna cywilizacja pracy zatryumfuje nad demoniczną cywilizacją podboju.
Widzimy to nie tylko na przykładzie Szamgara. W tej samej księdze czytamy o Jael, kobiecie, która zajmowała się domem – to ona zabiła Syserę, wroga ludu Bożego – wzięła młot, narzędzie pracy, i wbiła nim kołek od namiotu w czaszkę Sysery. Potem czytamy o bezimiennej kobiecie, która uciekając przed Abimelechem, zabrała z domu górne koło od żaren, które jednak wypadło jej z rąk, kiedy szukała schronienia w baszcie obronnej i tak się akurat złożyło, że to właśnie narzędzie pracy spadło i roztrzaskało czaszkę Abimelechowi. Kolejne narzędzie pracy, które roztrzaskało czaszkę wrogowi ludu Bożego. Pomyślmy też o Dawidzie. To pasterz, który poszedł walczyć z Goliatem, mając w ręku kij i procę, a w pasterskiej torbie pięć kamieni. Na ten widok Goliat poczuł się urażony i zapytał z wyrzutem: „Co to? Czy jestem psem, że idziesz na mnie z kijem?” (1 Sm 17,43). Wiemy, gdzie wylądował kamień wypuszczony z procy Dawida. Rozłupał czaszkę Goliata – dokładnie tam, gdzie kończył się jego hełm. Nieraz widzimy ludzi oderwanych od codziennej pracy, którzy przy pomocy narzędzi swojej pracy rozłupują czaszki wrogów ludu Bożego.
Co to wszystko znaczy? Znaczy to, że Bóg czasami działa w dziwny sposób – całkowicie zaskakujący Jego wrogów, a czyni to, aby pokazać, że On jest Panem historii i że troszczy się o swój lud. Przypomina też, że obietnica z Księgi Rodzaju 3,15 („I ustanowię nieprzyjaźń między tobą a kobietą, między twoim potomstwem a jej potomstwem; ono zdepcze ci głowę, a ty ukąsisz je w piętę”) zostanie wypełniona w historii. Wróg może być straszny i powalający swym widokiem, ale Bóg w jednej chwili może obrócić go w proch, z którego go stworzył.
Takim zaskakującym punktem zwrotnym w historii była śmierć Chrystusa. Była to najciemniejsza godzina w historii świata. Uczniowie byli przerażeni i rozbici. Myśleli, że wszystko stracone. Żywili nadzieję, że Mesjasz odbuduje królestwo Izraela, ale Mesjasz został zdradzony, aresztowany, fałszywie oskarżony, bezprawnie skazany i zamordowany. Nadzieja okazała się płonna. „A myśmy się spodziewali, że On odkupi Izraela” – mówią uczniowie w drodze do Emaus (Łk 24,21). „O głupi! Jak gnuśne są wasze serca, że nie wierzą w to wszystko, co mówili prorocy” – odpowiada Jezus. „Czyż Mesjasz nie miał cierpieć, by wejść do chwały?” (Łk 24,25-26). Jak mogli myśleć, że Boży posłaniec zostanie pobity przez diabła? Że ciemność pokona światłość? Że potomstwo węża zniszczy potomstwo kobiety? Że rogi zatryumfują nad rzemieślnikami?
I oto w tej najciemniejszej godzinie – cóż za zaskoczenie! Diabeł pokonany. Myślał, że to godzina jego zwycięstwa, ale była to godzina jego klęski. Ukąsił potomka kobiety w piętę, ale sam otrzymał śmiertelny cios w czaszkę.
W Księdzę Sędziów czytamy, że Szamgar wyratował, wybawił Izrael. Oznaczało to, że pokonał wroga, który uciskał lud Boży. W ten sposób przywrócił Izraelowi przestrzeń życiową i to nie tylko w sensie geograficznym, polityczny i ekonomicznym, ale też, a nawet przede wszystkim, w sensie duchowym, religijnym. Izrael znów mógł wieść „spokojne życie, pełniąc swoje obowiązki i pracując własnymi rękami” (1Tes 4,11). Na pola wyszli rolnicy, a drogi zapełniły się karawanami. Rozwój i postęp znów był możliwy. Tak właśnie kończy się cała księga Sędziów: „Potem odeszli i wrócili do swoich posiadłości, odbudowali miasta i zamieszkali w nich. (…) Każdy udał się do swego plamienia i do swojej rodziny” (21.23-24). W końcu mogli przekuć swoje miecze na lemiesze. Rzemieślnicy pobili rogi.
Po tym wszystkim nie może nas już dziwić, że i Chrystus był w gruncie rzeczy rzemieślnikiem, a dokładnie cieślą. To nie przypadek. I nie przypadkiem umarł na krzyżu, kawałku ociosanego drewna. Pokonał diabła przy pomocy rzeczy, która tak bardzo pasowała do jego ciesielskiego powołania.
Oczywiście Izrael znów zgrzeszył i Bóg znów wydał go w ręce oprawców. Ciemność znów zakradła się do ich codziennego życia. Ale Szamgar był tylko cieniem, zapowiedzią, typem Chrystusa. To, co Szamgar uczynił, było tylko przedsmakiem tego, co uczyni Chrystus. W obu jednak znajdujemy przykład i zachętę. My też mamy być rzemieślnikami w wyboru, a żołnierzami tylko z konieczności. Bo to rzemieślnicy zatryumfują w historii. Jak napisał Paweł do kościoła w Rzymie: „Chcę, abyście byli mądrzy w tym, co dobre, a czyści wobec zła, a Bóg pokoju rychło zetrze szatana pod nogami waszymi” (Rz 16,19-20). Dlatego Paweł mówi: „Zachęcam was, aby waszą ambicją było prowadzenie cichego życia, wypełnianie swoich obowiązków i praca własnymi rękami” (1Tes 4,1-11). Bo cisi posiądą ziemię, a rzemieślnicy pobiją rogi.
W ten sposób Pismo św. wynosi codzienną pracę do miary świętego oręża, którym niszczymy dzieła diabelskie. Gotowanie zupy i zmiana pieluchy, obróbka skrawaniem i sprzedaż selera, siew i żniwa, kreda i tablica – oto narzędzia, które Bóg włożył w nasze dłonie, abyśmy budowali chwałę Jego Królestwa.