Szkoła cierpienia; Peter J. Leithart
Jako chrześcijanie ewangeliczni utrzymujemy, że dzieło Chrystusa jest skończone, kompletne i całkowicie wystarczające. Dla wielu chrześcijan ewangelicznych na tym polega Ewangelia: Nic nie może umniejszyć dzieła Chrystusa i na pewno nic nie można do niego dodać ani przez uczynki, ani przez pokutę, zaparcie się samego siebie, sakramenty lub ofiary. Męce Chrystusa niczego nie brakuje. Jezus wszystkiego dokonał i dokonał tego raz na zawsze.
Apostoł Paweł burzy jednak ten obraz, stwierdzając: „We własnym ciele dopełniam braki udręk Chrystusa za Jego Ciało”.
Zbieramy cytaty z Nowego Testamentu – głównie z listów Pawła – oznajmiające, że śmierć Jezusa zapewniła nam zbawienie raz na zawsze. Ojciec ustanowił Chrystusa ofiarą przebłagalną przez krew. Dostąpiliśmy usprawiedliwienia przez Jego krew. Chrystus umarł za nasze grzechy, został zraniony za nasze wykroczenia, na własnym ciele zaniósł nasze grzechy na drzewo krzyża, uwolnił nas od naszych win swoją – nie Piotra, Pawła ani Polikarpa – krwią, która oczyszcza nas od grzechów naszych. Skoro krew Boga wypłynęła z ciała Boga, to dlaczego mielibyśmy potrzebować czegoś jeszcze?
Mimo to apostoł uporczywie powtarza: „We własnym ciele dopełniam braki udręk Chrystusa za Jego Ciało”.
Jeśli Paweł twierdzi, że śmierć Chrystusa nie wystarcza, abyśmy byli zbawieni, to zdaje się przeczyć sam sobie. Zaledwie kilka wersetów wcześniej napisał przecież, że Bóg pojednał z sobą wszystko przez krew krzyża – w niebie i na ziemi. Co Bóg pojednał z sobą przez śmierć Jezusa, to nie wymaga już pojednania. Dalej w Liście do Kolosan apostoł pisze, że Jezus przybił do krzyża oskarżający nas list dłużny i tym sposobem zmazał nasz dług. Skoro dług został w pełni spłacony, to jak Paweł może mówić, że śmierci Chrystusa czegoś brakuje? Czyżby myślał, że własnymi cierpieniami można spłacić choćby część tego długu? A może twierdzi, że jest co-redemptrix, czyli współodkupicielem?
Paweł nie przeczy sam sobie i nie zrównuje siebie z Jezusem. Tym niemniej nie możemy zignorować jego słów: „We własnym ciele dopełniam braki udręk Chrystusa za Jego Ciało”.
Cóż takiego ma na myśli?
Zacznijmy od podstaw. Cokolwiek apostoł ma na myśli, to na pewno nie to, że cierpienia Chrystusa uwalniają go od wszelkiego cierpienia. Może zdaje się nam, że Jezus zniósł katusze i agonię po to, aby nasze życie było bezbolesne i łatwe. Paweł jednak stwierdza coś przeciwnego. Jezus umarł i zmartwychwstał nie po to, abyśmy sami nie musieli kłopotać się umieraniem i powstawaniem z martwych. Jezus umarł i zmartwychwstał po to, abyśmy mieli udział w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Podobnie ma się sprawa z cierpieniem – Głowa cierpiała po to, aby Ciało i każdy jego członek miał udział z Jego cierpieniach.
Cokolwiek apostoł ma na myśli, możemy stwierdzić jeszcze jedno – Paweł nie uważa, że jego cierpienie samo w sobie posiada jakąś wartość. Raduje się własnym cierpieniem i jest przekonany, że Kościół skorzysta na jego cierpieniu, ponieważ wie, że nie jest to jego cierpienie. Jezus zniósł katusze po to, abyśmy mieli w nich udział. Cierpiał po to, aby wziąć na siebie nasze cierpienia. Udręki Pawła są udrękami Chrystusa.
Właśnie to ma na myśli Paweł, kiedy pisze, że znosi udręki Chrystusa we własnym ciele. Paweł trudzi się, znosi ciosy ponad miarę, staje oko w oko ze śmiercią. Doświadczył biczowania; rozbił się na morzu; nastawali na niego Żydzi i poganie; był w niebezpieczeństwie zarówno w mieści, jak i na wsi; znosił głód, pragnienie i zimo. Ponadto codziennie trapi się o kościoły; odczuwa słabość każdego słabego brata; trwoży się o każdego chrześcijanina zwiedzionego na pokuszenie. Jednak wszystkie te udręki znosi ze względu na Kościół. Wszelki ból, jaki doświadcza w swoim ciele, nie należy do niego, lecz do Chrystusa.
Reagujemy na ból na wiele – czasami dziwnych – sposobów. Niektórzy chlubią się swoim bólem. Nietrudno to zrozumieć. Kiedy straciłeś zdrowie, małżeństwo, dziecko, reputację, pracę, przyjaciela – kiedy nie masz już nic innego, wtedy masz przynajmniej swój ból. Kiedy wszystko straciłeś, wtedy przynajmniej możesz przylgnąć do swojej straty. Czasami tylko ból możemy nazwać swoim własnym. Jednak Paweł odbiera nam nawet to. Jeśli cierpisz, doświadczasz bólu i straty, to wiedz, że również to należy do Chrystusa. Wszystko należy do Niego. On chce nie tylko tego, co najlepsze w tobie, co silne i zdrowe. Jezus chce ciebie całego, a w szczególności chce wziąć twoją słabość. A skoro On tego żąda od ciebie, to pozwól Mu to wziąć. I pamiętaj, że twoje udręki są Jego udrękami obecnymi w twoim ciele.
Paweł jednak na tym nie poprzestaje. Wie, że to nie koniec jego cierpienia. W jego służbie spotka go jeszcze niejedna zgryzota i spadnie na niego jeszcze niejeden cios. Póki żyje, póty dopełnia braki udręk Chrystusa za Jego Ciało. Pasja Chrystusa osiągnęła swoje apogeum na krzyżu, podobnie Paweł osiągnie pełny udział w cierpieniu Chrystusa dopiero wtedy, kiedy odda życie za Kościół. Nawet jednak kiedy apostoł poniesie śmierć męczennika, również wtedy będzie wiedział, że ból, który znosi, nie należy do niego. Ten, który jest obrazem Boga niewidzialnego, Pierworodnym wszelkiego stworzenia, stał się ciałem i umarł na krzyżu, aby stać się pierwszym odrodzonym ze śmierci do życia. Nie wystarczy Mu, że jest pierwszym pochodzącym od Ojca; musi jeszcze być pierwszym, który rozerwał pęta śmierci, gdyż On we wszystkim musi mieć pierwszeństwo. Jezus jest Panem życia, Panem twojego życia. On jest również Panem śmierci. Heidegger mylił się – nawet twoja śmierć nie należy do ciebie. Twoja śmierć należy do Jezusa – Żyjącego, który dzierży klucze życia i śmierci.
Paweł stwierdza, że kiedy umrze za Kościół, wtedy w pełni doświadczy cierpień Chrystusa w swoim życiu i ciele. Jednak to jeszcze nie wszystko. Apostoł dodatkowo stwierdza to, w co nie możemy uwierzyć. Mówi mianowicie, że cierpienia Chrystusa nie zostały jeszcze dopełnione lub wypełnione. Chrystus cierpiał raz za wszystkich, a Jego śmierć wystarcza raz na zawsze. Jednak czas toczy się dalej i aż po kres historii Duch będzie odciskać znamię tej jedynej i wystarczającej śmierci Chrystusa na życiu wielu ludzi; Duch będzie rozdzielał udział w cierpieniu Chrystusa; Duch będzie działał w życiu niezliczonych wiernych w celu uformowania ich na kształt krzyża. Moc jednej śmierci Chrystusa rozprzestrzenia się w świecie, kiedy wierni biorą udział w Jego udręce; kiedy cierpią za siebie nawzajem i za Kościół. Tym sposobem dopełniamy braki udręk Chrystusa.
Paweł wie, o czym mówi. Widział to na własne oczy. Widział dopełnienie udręk Chrystusa. Przyglądał się i przysłuchiwał, kiedy Szczepan mówił o Mojżeszu i Chrystusie; kiedy Szczepan ujrzał Chrystusa w Jego chwale; kiedy Szczepan ostatnim tchnieniem prosił Boga, aby wybaczył jego prześladowcom. Paweł widział, że jak tylko Szczepan umarł, Duch został wylany najpierw na Samarytan, potem na niego samego, a następnie na pogan. Kiedy Jezus umarł, oddał swojego Ducha, a kiedy kamienie rozdarły ciało Szczepana, wtedy również z niego wyszedł Duch, którego uprzednio otrzymał od Jezusa.
My także dopełniamy braki udręk Chrystusowych, jeśli mamy udział w Jego cierpieniu, zachowując ufność, że każda uroniona przez nas kropla krwi należy do Jezusa, zaś z naszych skatowanych ciał wychodzi ten sam Duch, który wyszedł z konającego ciała Jezusa i Szczepana.
Czas Pasyjny zwraca naszą uwagę na cierpienie i śmierć Jezusa. Jednak nie powinniśmy jedynie przyglądać się Jego udrękom z bezpiecznego dystansu. Czas Pasyjny to nie ikona ani figura świętego. Czas Pasyjny to szkoła cierpienia, ćwiczenie w umieraniu, doroczne przypomnienie, że mamy udział w udrękach Chrystusa. Zaznaczamy Czas Pasyjny w liturgii po to, abyśmy coraz lepiej i pełniej rozumieli, co to znaczy znosić w swoim ciele pasję Chrystusa, a także aby uczyć się od apostoła Pawła radosnego dopełniania braku udręk Chrystusa. Za Kościół, który jest Ciałem Tego, który wypełnia wszystko we wszystkim.
Tłum. Bogumił Jarmulak
Źródło: School of Suffering