Jane Austen – teolog publiczny; Peter J. Leithart

Na pierwszy rzut oka Jane Austen nie ma w sobie nic z publicznego teologa – nie wydaje się interesować sprawami publicznymi ani teologią.

Jeśli chodzi o teologię, Austen rzadko podejmuje wprost związane z nią tematy w swoich powieściach. Nawet w prywatnej korespondencji – przynajmniej w tych listach, które przetrwały niszczycielskie działania jej siostry – nieczęsto wypowiada się o religii. Przez całe życie była członkiem kościoła anglikańskiego, a jej ojciec i dwaj bracia służyli w nim jako duchowni. Wszystko wskazuje na to, iż była chrześcijanką, która jednak okazywała typowo anglikańską małomówność w sprawach religii, a także brak zainteresowania zawiłościami teologicznych sporów.

Jeśli chodzi o kwestie publiczne, Austen zdaje się być całkowicie pochłonięta przez sprawy prywatne dotyczące „trzech lub czterech rodzin w miasteczku”, jak to określiła w jednym z listów. Jest to tym bardziej intrygujące, jeśli pamiętamy, w jakich czasach przyszło jej żyć. Była świadkiem narodzin Stanów Zjednoczonych, Rewolucji Francuskiej i jakobińskiego terroru, wojen napoleońskich, początków rewolucyjnego romantyzmu, metodystycznych przebudzeń, Rewolucji Przemysłowej. Mimo to koncentrowała się na losach średniej szlachty na angielskiej prowincji. Tylko od czasu do czasu w jej powieściach pojawia się echo toczących się wokół wydarzeń – Wickham, żołnierz, gra ważną rolę w Dumie i uprzedzeniu; w Mansfield Park pojawiają się świadectwa o brytyjskich koloniach i handlu niewolnikami; w Perswazjach jest mowa o brytyjskiej marynarce w czasach wojen napoleońskich. Przeważnie jednak bohaterowie jej opowiadań zajmują się własnymi sprawami, biznesem lub rolnictwem, swoimi szaleństwami, a w szczególności romansami, tańcami oraz grą w backgammona i wista – całkiem jakby nic się wokół nie działo. Jeśli już pojawiają się żołnierze lub marynarze, to tylko po to, by zaraz zniknąć.

Jako że Jane Austen była dobrze oczytana, niemożliwe jest, by nie wiedziała o zachodzących wokół niej zmianach. Czytała powieści i poezję, również pochodzące z okresu romantyzmu, i znała współczesną sobie twórczość wystarczająco dobrze, by ją parodiować. Wiemy też, że jej rodzina bezpośrednio była zaangażowana we wspomniane wydarzenia. Dwaj jej bracia byli żołnierzami w wojnie z Napoleonem. Ciotka Jane, Philadelphia Austen, miała córkę Elizę, która poślubiła Francuza, Jeana Capot. Nieszczęsny Capot został zgilotynowany w czasie Wielkiego Terroru, po czym owdowiała Eliza wyszła za Henry’ego, brata Jane. Henry, ulubiony brat Jane, był pastorem o ewangelikalnym charakterze, a listy Jane poświadczają jej znajomość ewangelikalizmu (z początku nie przepadała za ewangelikalizmem, choć z czasem jej stosunek doń uległ zmianie). Zastanawiała się też nad spisaniem biografii Napoleona.

Mimo to szeroki świat nie odgrywał większej roli w twórczości Jane Austen. Uważam jednak, że choć na pierwszy rzut oka Austen pozostała obojętna wobec kwestii teologicznych i publicznych, możemy ją uznać za publicznego teologa.

W chrześcijaństwie Austen interesuje właśnie jego publiczny i instytucjonalny wymiar, jego rola wychowawcy narodu. Stąd powracające zainteresowanie stanem duchownym. Dwaj duchowni z jej powieści: Mr. Collins (Duma i uprzedzenie) i Mr. Elton (Emma), to kliniczni debile, a autorka nie kryje niechęci wobec ich napuszonej obłudy. Podobnie w Mansfield Park Austen nie ma nic dobrego do powiedzenia o pustej religijności dr. Granta, który jest pastorem tylko z nazwy. Wcale to jednak nie znaczy, że Austen była antyklerykałem. Pamiętajmy, że przykłady najbardziej uszczypliwej satyry pod adresem duchownych pochodzą spod pióra lojalnych chrześcijan oburzonych na widok nadużyć swych przywódców. Również Austen atakuje kler nie po to, by go zniszczyć – atakuje fałszywy kler w obronie prawdziwego.

Z drugiej strony, wielu bohaterów jej powieści to duchowni lub osoby szykujące się do ordynacji (święceń). Niewątpliwie Edward Ferrars w Rozważnej i romantycznej to miernota. Można też przypuszczać, że Henry Tilney w Opactwie Northanger jest osobą zbyt niezależną i cyniczną, by być pastorem, choć to właśnie on zapewnia intelektualne i moralne wykształcenie bohaterce, Catherine Morland. Edmund Bertram jest najlepszy z nich wszystkich, a rola Kościoła w życiu społeczeństwa stanowi ważny wątek Mansfield Park. Faktem jest, że w połowie dokończonych powieści Austen jedną z głównych postaci jest duchowny, a w dwóch innych duchowni również nie są bez znaczenia. (Jedyną powieścią, w której duchowni nie odgrywają żadnej roli to Perswazje, choć nawet tam Charles Hayter ma przywdziać szaty kapłana.)

Najliczniejsze dowody na potwierdzenie teologicznych zainteresowań Jane Austen (i mojej tezy) znajdujemy w Mansfield Park. W liście do siostry Cassandry z 29 stycznia 1813 roku Jane napisała, że zamierza „napisać o czymś innym – to będzie całkowicie nowy temat – święcenia”. To w rzeczy samej niespodziewany akcent. W rezultacie Mansfield Park, często uważana za najgorszą powieść Austen, stała się jej najważniejszym dziełem, choć pewnie nie najbardziej zabawnym. Ponadto, zawiera być może najbardziej przenikliwe i intrygujące studium indywidualizmu, jaki znajdujemy w beletrystyce. To wyczerpujący opis zwyczajów, języka, zachowania, motywacji i intencji, a także poglądów społeczno-politycznych wyrastających z niekontrolowanego indywidualizmu. Austen opisując jego korzenie, wskazuje na marginalizację roli Kościoła w życiu Anglii i porażkę duchowieństwa jako czynnika kształtującego obyczaje, a także na siły, które przejęły tę rolę.

Austen opisuje ten rodzaj indywidualizmu, jego pochodzenie i skutki, nigdy nie używając słów „indywidualizm” lub „indywidualista”. Najprawdopodobniej słowo „indywidualizm” nie było jeszcze wtedy używane (Tocqueville powiedział w latach trzydziestych XIX w., że jest to słowo nowo ukute), a „individual” (jednostka, osoba) oznaczało „indivisible” (niepodzielny). Zamiast tego Austen, podobnie jak Szekspir, opisuje zjawisko indywidualizmu, używając określenia „acting” (gra, aktorstwo). W trakcie przedstawienia tylko najgorsi aktorzy (tacy jak Bottom) chcą zmienić rolę. Dobry aktor, kiedy przyjął rolę, nie chce być nikim innym. Gdyby nagle zaczął grać inną rolę, oznaczałoby to koniec przedstawienia. Jeśliby Leartes nagle stał się Hamletem, to by, łagodnie ujmując, zachwiał opowiadaniem. Choć gdyby Rosencrantz zamienił się rolami z Guildensternem, nikt by tego nie zauważył (nawet oni sami). W tradycyjnym społeczeństwie celem życia jest właściwe odegranie przypisanej roli. Każdy ma swoją rolę ustaloną (może) przez okoliczności przyjścia na świat, a jego zadaniem nie jest szukanie innej, lecz dostosowanie się do swojej. W takim społeczeństwie moralność związania jest z dobrym odgrywaniem swej roli. Pytanie: Co mam czynić? zawsze poprzedzone jest pytaniem: Kim jestem? Gdzie jestem?

Peter Berger tak podsumowuje ten rodzaj moralności i model społeczeństwa:

Rolę można zdefiniować jako uosobioną odpowiedź na uosobione oczekiwania. Społeczeństwo dokonało uprzedniego zdefiniowania podstawowej typologii. Używając języka teatru, skąd pochodzi pojęcie roli, można powiedzieć, że społeczeństwo dostarcza skrypt dla wszystkich osób dramatu. Poszczególni aktorzy muszą jedynie wcielić się w przydzielone im role zanim kurtyna pójdzie w górę. Jak długo każdy gra swoją rolę według skryptu, społeczna gra toczy się jak zaplanowano.

Berger zauważa również, że każda rola społeczna wiąże się z odpowiednią tożsamością. Niektóre z nich są raczej trywialne i łatwo je zmienić. Innych niemal nie sposób podważyć. Jednak każda zmiana roli pociąga za sobą zmianę tożsamości – tego, kim jesteś. Zatem etycznym imperatywem jest dorośnięcie do odpowiedniej roli. Na początku mundur może nie pasować. Wydaje się nam, że jesteśmy skrzatami w ubraniu olbrzyma. Niemniej naszym zadaniem jest dorośnięcie do naszej roli.

W tym sensie koncepcja porządku społecznego w twórczości Austen jest tradycyjna i zainspirowana teatrem. Jednak autorka dostrzegła w otaczającym ją społeczeństwie jeszcze inne podejście do tego tematu. W Mansfield Park zestawia i porównuje tradycyjne pojmowanie roli społecznej z nowym, indywidualistycznym, wskazuje przy tym na przyczyny i skutki dokonującej się zmiany.

Bohaterką Masfield Park jest Fanny Price pochodząca z wielodzietnej rodziny z Portsmouth, której przyszło zamieszkać w Mansfield Park, domu jej wuja, Sir Thomasa Bertrama. Dorasta w towarzystwie dzieci Sir Thomasa – Toma, Edmunda, Julii i Marii – spośród których tylko Edmund okazuje jej życzliwość. Fanny jest nieśmiała i płochliwa, zawsze mająca wrażenie, że jest nie ma miejscu, wiecznie tyranizowana przez inną ciotkę, Mrs. Norris, która od śmierci męża mieszka z Bertramami.

Akcja opowiadania ściśle wiąże się z dwoma przybyszami z Londynu, Henrym i Mary Crawford, bratem i siostrą pani Grant, która jest żoną miejscowego pastora. Crawfordowie odwiedzają Mansfield w czasie, gdy Sir Thomas przebywa na Antigui zajęty niejasnymi interesami na swej plantacji. Henry szybko zyskuje sympatię Julii i Marii, choć Maria jest już zaręczona z głupkowatym, lecz bogatym panem Rushworthem. Mary zaś zabiega o uczucia Edmunda Bertrama. W pierwszej połowie powieści znajdujemy dwie ważne sceny. Jedna to wizyta całej grupy młodych ludzi w Sotherton, posiadłości pana Rushwortha, podczas której Henry Crawford usilnie zabiega o względy Marii. Druga to przygotowania do wystawienia sztuki w Mansfield, czemu z różnych powodów sprzeciwia się Edmund i Fanny. W końcu cały plan upada z powodu powrotu Sir Thomasa, jednak wątek przygotowań do wystawienia sztuki wysuwa na pierwszy plan kwestię odgrywania roli.

Reszta powieści skupia się na próbach Henry’ego rozkochania w sobie Fanny Price oraz na stawianym przez nią oporze. W końcu Henry rzeczywiście zakochuje się w Fanny, która jednak odrzuca oświadczyny z powodu charakteru Henry’ego. Równolegle rozwijającym się wątkiem jest romans między Mary Crawford a Edmundem Bertramem. Edmund zadurzył się w Mary, która jednak nie chce słyszeć o małżeństwie z duchownym i usiłuje odwieść Edmunda od planów związanych z posługą w Kościele. Henry po odrzuceniu go przez Fanny ucieka z Marią, która w międzyczasie poślubiła już Rushwortha. To wydarzenie sprawia, że Edmund oddala się od Mary, zdając sobie coraz lepiej sprawę z tego, że od Mary o wiele lepszą żoną pastora będzie Fanny.

Tony Tanner zwraca uwagę na to, że Mansfield Park została napisana pod koniec wojen napoleońskich, w czasie burzliwych zmian i poważnego zagrożenia dla bezpieczeństwa Wielkiej Brytanii. Zagrożenia opisane przez Austen nie należały jednak do tych, które widać gołym okiem – francuska inwazja, szpiedzy jakobinów itp. Austen wskazuje raczej na niebezpieczeństwo wynikające z określonego stylu życia, który oddziela moralność od postępowania. Jest to wyraźnie ukazane w pierwszej części powieści w rozmowie między Mary, Fanny i Edmundem. Edmund twierdzi, że duchowni kształtują obyczaje narodu, jednak Mary odrzuca tę tezę. Wtedy Edmund odpowiada:

Jeśli zaś idzie o wpływ na sposób bycia ogółu, to mam nadzieję, że panna Crawford nie zrozumiała mnie źle i nie przypuszcza, iż chcę w nich widzieć arbitrów elegancji, wzory wytworności czy grzeczności, mistrzów ceremonii życia. Sposób bycia, o którym mówię, można by raczej nazwać sposobem postępowania, rezultatem posiadania zasad. [Wszystkie cytaty za: Mansfield Park, Świat Książki, Warszawa 2004 – przyp. tłum.]

W kwestii wytworności i kurtuazji nikt w powieści nie dorównuje Crawfordom. Nie znaczy to jednak, że postępują w zgodzie z dobrym wychowaniem, czyli dobrymi zasadami. Fanny na innym miejscu tłumaczy to, odwołując się do zjawisk występujących w naturze – intrygujące jest to, że ta sama (angielska) ziemia i to samo słońce wydają „rośliny żyjące według tak różnych praw i zasad”. Główna zasada postępowania Crawfordów całkiem się różni od zasady przyjętej przez innych.

Rozdźwięk między zasadami a postępowaniem pojawia się również w kontekście dwóch innych wątków. Jak już wspomniałem, jednym z nich jest granie roli. Centralną sceną powieści są przygotowania do wystawienia sztuki teatralnej podczas nieobecności Sir Thomasa – pomimo obiekcji Edmunda (przynajmniej na początku) i Fanny. Henry to urodzony aktor. Nawet Fanny musi przyznać, że urzeka ją sposób, w jaki Henry czyta Szekspira. Henry to wspaniały aktor, ponieważ całe jego życie jest grą. Fanny dostrzega to już na początku – w jego żartach, flirtach, stałej grze – jednak, co ważne, Henry nigdy nie wciela się dwa razy w tę samą rolę. To czyni go urzekającym, także dla wielu czytelników. Jednak jako czytelnicy powinniśmy, podobnie jak Fanny, przejrzeć jego grę i szukać raczej dobrych zasad i mocnego charakteru.

Drugi wątek ma wymiar geograficzny. W powieściach Austen umiejscowienie akcji prawie zawsze odgrywa określoną rolę. Nie tylko pewne miasta budzą określone skojarzenia, także miejsce zamieszkania nie pozostaje bez wpływu na mieszkańców. Życie Fanny związane jest z dwoma miejscami. Na początku powieści przeprowadza się z rodzinnego domu w Portsmouth do wuja i ciotki Bertramów do Mansfield Park. Jej wieloosobowa rodzina żyła w ścisku, dlatego po przeprowadzce czuje się przytłoczona rozmiarami Mansfield:

Wspaniałość domu zdumiewała ją, ale nie przynosiła pociechy. Pokoje były zbyt wielkie, by czuła się w nich swobodnie, bała się, że czego się dotknie, to na pewno stłucze, i tak snuła się w bezustannym lęku przed tym czy przed owym, często uciekając do swego pokoju, by popłakać. Mała dziewczynka, o której mówiono, gdy wyszła wieczorem z salonu, że na szczęście widać, iż jest świadoma, jak los się do niej uśmiechnął, koiła codziennie szlochem smutki minionego dnia.

W celu uczynienia Mansfield Park miejscem bardziej przytulnym Fanny urządza sobie gniazdko we Wschodnim Pokoju, dokąd może oddalić się, by czytać lub zatopić się w myślach. Fakt, że Fanny jest obca w Mansfield, podkreślony jest przez to, że pani Norris nie pozwala w jej pokoju rozpalać ognia w kominku.

Z czasem Fanny dostosowuje się do przestrzeni Mansfield, co dobitnie ukazane jest podczas jej powrotu do rodzinnego domu w Portsmouth:

Fanny była niemal ogłuszona. Dom był tak mały, a ściany tak cienkie, że wszystko to rozgrywało się jakby tuż obok niej; zmęczona podróżą i niedawnym podnieceniem, wprost nie była w stanie tego wytrzymać. W samej bawialni panował jaki taki spokój, Susan bowiem zniknęła razem z innymi, Fanny więc została sam na sam z ojcem. On po chwili wziął gazetę, którą pożyczał zawsze od sąsiada, i zabrał się do czytania, jakby nieświadom obecności córki. Jedyną świecę trzymał pomiędzy gazetą a swoją twarzą, nie myśląc nawet o wygodzie Fanny; ona jednak nie miała nic do roboty i rada była, że jej obolała głowa jest osłonięta przed światłem; siedziała tak, załamana, oszołomiona, w smutnym zamyśleniu. Była w domu.

Pomieszczenie może być ciasne, jednak Fanny czuje się wyobcowana tak samo, jak czuła się wyobcowana jako dziecko w Mansfield Park. Jedynym źródłem światła jest świeczka trzymana przez ojca, ale Fanny pozostaje oddzielona od światła i od ojca przez gazetę w jego dłoniach. Zamiast tworzyć krąg światła dla obojga, świeca oświetla tylko jedno z nich.

Historia Fanny przedstawiona jest jako podróż z Portsmouth do Mansfield i z powrotem. Opuszcza chaos i nieporządek Portsmouth, by Mansfield ukształtowało ją na kobietę. W Mansfield spotyka klasyczne angielskie cnoty: spokój, ciszę i stoicką cierpliwość. To miejsce na wsi wyraźnie kontrastuje z zawsze ruchliwym miastem portowym, jakim jest Portsmouth. Mansfield bierze surowiec z Portsmouth i przekształca go w szlachetną kobietę. Wpływ, jaki miejsce wywiera na charakter, a nawet wygląd osoby, podkreślony jest przez rozmyślania Fanny nad wyglądem matki podczas spaceru do kościoła:

Jej biedna matka nie tak całkiem wyglądała na osobę, która nie zasługuje, żeby być siostrą lady Bertram, jak to się aż nazbyt często wydawało. Fanny nieraz czuła ból w sercu na myśl o kontraście między siostrami, na myśl, że tam, gdzie natura uczyniła tak niewielkie różnice, okoliczności uczyniły tak ogromne, i że jej matka, równie piękna jak lady Bertram i o kilka lat od niej młodsza, wydaje się o tyle bardziej zniszczona i zwiędła, tak smutna, zaniedbana i uboga.

To samo czekałoby i Fanny, gdyby nie wyjazd do Mansfield. Do tego momentu powieść można by traktować jako pochwałę wartości reprezentowanych przez angielską szlachtę.

Jednak w Mansfield Park nie wszystko ma się dobrze, a to głównie z powodu trzeciego ważnego miejsca w powieści – Londynu. Henry i Mary Crawford przybywają do Mansfield z Londynu i przywożą Londyn z sobą. Londyn kształtuje obyczaje. To Hollywood w Anglii początku dziewiętnastego wieku dyktujący modę i styl życia. Tak przynajmniej myślą Crawfordowie. Mary nie może się doczekać powrotu do Londynu, a w międzyczasie z Henrym zakłada przyczółki Londynu w Mansfield. Crawfordowie zarażają resztę młodych ludzi w Mansfield pragnieniem rozrywki, potrzebą zabawy, brakiem szacunku dla tradycji i ciągłą gonitwą za nowinkami. Henry wciąż mówi o unowocześnieniach, jakie można by wprowadzić w Sothertonie Rushwotha, a nawet w plebani Edmunda w Thornton Lacey. Londyn pełen jest aktorów, ludzi, którzy nie mając ustalonego miejsca w życiu, ciągle próbują nowych ról. Jednym z pytań postawionych przez Austen jest to, kto tworzy lepsze obyczaje: Londyn czy Kościół?

Indywidualizm jest owocem oddzielenia wychowania od dobrych obyczajów – symbolizuje go aktorstwo oraz wpływ Londynu na bogatych mieszkańców Mansfield Park. Jedną z głównych wartości tej powieści jest bogaty i staranny opis dwóch perfekcyjnych indywidualistów. Choć z początku nikt zbytnio nie zwraca uwagi na Henry’ego, to jednak z czasem jego czar i flirty, a także bogactwo, coraz bardziej rozpalają wyobraźnię Marii i Julii. Tylko Fanny trwa w przekonaniu, że Henry w gruncie rzeczy jest przeciętny. Mary jest ładna i tętni życiem. Z początku interesuje się Tomem Bertramem, ale szybko przenosi uwagę na Edmunda. Maniery Henry’ego są tak gładkie, że pani Grant, jego siostra, przypisuje mu również wszystkie inne cnoty, w wyniku czego siostry Bertram, które najpierw uważały go za „przeciętnego i szarego”, dochodzą do wniosku, że jest niezwykle przystojny. Przy czym „maniery” rozumiemy tu w kategorii zachowań charakterystycznych dla flirtu, od którego Henry bynajmniej nie stroni. „Maniery” Henry’ego w pewnym sensie są złe – po prostu nie zachowuje się dobrze. Jest jednak tak dobry w odgrywaniu społecznych ról, że jego zachowanie w gruncie rzeczy znajduje u wszystkich aprobatę. Oczywiście, z wyjątkiem Fanny, która czeka, obserwuje i wyciąga wnioski.

Zachowanie Henry’ego nie wypływa z porządku i przyzwoitości ani do nich nie prowadzi. Przeciwnie, stale owocuje wrzeniem i chaosem. Choć elegancki i bogaty, tak na prawdę jest szatanem, który delektuje się tworzonym przez siebie chaosem. Nie chodzi nawet o to, że nie posiada ustalonej roli ani powołania. On odmawia uznania ról pełnionych przez inne osoby, próbując odwieść je od ich powołania. Podczas jednej z rozmów z siostrą wyznaje, że woli zaręczoną już Marię Bertram od jej siostry:

Zaręczona panna jest zawsze sympatyczniejsza niż niezaręczona. Jest usatysfakcjonowana. Jej wysiłki dobiegły końca, teraz może roztaczać swoje wdzięki bez tego, by ją podejrzewano o cokolwiek. Przy zaręczonej pannie człowiek jest bezpieczny, nic złego nie może go spotkać.

To wywraca do góry nogami sam cel narzeczeństwa, które przecież nie pozwala zaręczonej kobiecie flirtować bez podejrzeń, ale ogranicza jej relacje z innymi mężczyznami. Henry chce przemienić narzeczeństwo w jego przeciwieństwo.

Umiłowanie chaosu przez Henry’ego staje się coraz bardziej widoczne, zwłaszcza kiedy komentuje zabawę młodych ludzi przy okazji przygotowań do przedstawienia:

Zawsze będę wspominał z najwyższą przyjemnością te nasze próby wystawienia sztuki. Tyle było zainteresowania, tyle ożywienia, tyle mieliśmy zapału. Każdy odnosił takie wrażenie. Wszyscy czuliśmy, że żyjemy. O każdej porze dnia mieliśmy zajęcie, nadzieję, troskę, krzątaninę. Wciąż jakieś drobne obiekcje, jakieś wątpliwości, jakiś niepokój, problem, który trzeba było rozstrzygnąć. Nigdy nie byłem taki szczęśliwy.

Fanny po cichu go osądza: „Nigdy taki szczęśliwy! Nigdy taki szczęśliwy, jak wtedy, gdy robił coś, co, jak wiedział, było godne potępienia! Nigdy taki szczęśliwy, jak wówczas, gdy postępował tak podle i okrutnie! Och, jakiż to zepsuty człowiek”.

Inny ważny wymiar indywidualizmu Henry’ego uwidacznia się podczas rozmowy, która, co znaczące, ma miejsce w czasie gry w „spekulacje”. Sir Thomas zaczyna dostrzegać zainteresowanie, jakie Henry okazuje Fanny, i spekuluje na temat ich wspólnej przyszłości. Fanny spekuluje na temat życia w Mansfield po wyprowadzce Edmunda związanej w przejęciem obowiązków pastora w Thornton Lacey. Henry zaś spekuluje nad tym, co można by unowocześnić w przyszłym domu Edmunda. Edmund stwierdza, że wystarczy nadać nowemu miejscu „atmosferę domu dżentelmena”, ale Henry nie jest zadowolony tak minimalnymi zmianami:

Możesz pan z niego zrobić indywidualną siedzibę. Dzięki rozsądnym przeróbkom możesz pan uczynić z rezydencji dżentelmena siedzibę człowieka wykształconego, obdarzonego smakiem, o nowoczesnym sposobie bycia, z dobrymi koneksjami. Możesz pan nadać temu domowi znamiona, które sprawią, że jego mieszkaniec uważany będzie przez każdego podróżnego przejeżdżającego drogą za właściciela ziemskiego całej parafii.

Henry nalega na dokonanie takich zmian i poprawek, które przemieniłyby plebanię Edmunda w coś zupełnie innego. Jednocześnie spiskuje z siostrą – tym razem w celu usidlenia Edmunda. Mary zastanawia się nad wyglądem nowego domu Edmunda i jest głęboko poruszona, „nie mogąc dłużej z owego wyobrażenia przyszłego Thornton wyrwać kościoła, utopić duchownego i dalej widzieć jedynie szacowną, elegancką, nowoczesną i sezonową rezydencję zamożnego mężczyzny”. Henry i Mary okazują zainteresowanie plebanią Edmunda pod warunkiem, że pozbędą się parafii.

Henry nawet po oświadczeniu, że ma zamiar się ustatkować i poślubić Fanny, nie pojmuje miary tej decyzji. Wychodzi to na jaw przy okazji rozmowy o powołaniu Edmunda. Po nienagannym odczytaniu fragmentu z Szekspira Henry wdaje się w rozmowę z Edmundem na temat czytania tekstów w czasie liturgii. Edmund przyznaje, że wyraźne i energiczne czytanie jest pomocne dla komunikowania prawdy. Jednak Henry traktuje odczytywania tekstów w czasie liturgii po prostu jak aktorstwo:

Dobrze wygłoszone kazanie to rzecz spotykana rzadziej niż dobrze odczytane modlitwy. Kazanie, samo w sobie udane, nie jest rzadkością. Trudniej jest dobrze mówić niż dobrze pisać, to znaczy, zasady i sztuka pisania częściej są przedmiotem przygotowań. Prawdziwie dobre kazanie prawdziwie dobrze wygłoszone to niesłychane satysfakcja. Kiedy je słyszę, mam dla mówcy największy podziw i szacunek i przychodzi mi niemal ochota przyjąć święcenia i zacząć wygłaszać kazania. Jest coś w retoryce kościelnej, jeśli to jest naprawdę retoryka, co zasługuje na najwyższe pochwały i honory.

Henry przyznaje, że głoszenie kazań to kolejna rola, w jaką chciałby się wcielić (było by to coś nowego) pod warunkiem, że będzie mógł przemawiać do wykształconej publiczności. I nie za często. Okazyjne kazania – tak, lecz „nie stale; nie robiłbym tego stale”. Jednak stałość, wytrwałość, konsekwentne zmierzanie w jednym kierunku – to wszystko odróżnia granie roli od pełnienia jej jako powołania. Kiedy Henry odnotowuje sprzeciw Fanny wobec tego, co powiedział o „stałości”, Fanny odpowiada: „Szkoda, iż nie zawsze znałeś pan samego siebie równie dobrze, jak ci się to dzisiaj wydaje”. Henry jest uzależniony od nowinek i wypróbuje każdą nowość tylko dlatego, że jest nowa.

Mary Crawford to żeńska wersja brata – aktorka i oportunistka. Jej postać to przeciwieństwo Fanny. Szczególnie widać to w 22 rozdziale podczas rozmowy, w której Fanny rozmyśla nad pięknem roślin zimozielonych. Fanny zachwyca się zmianami, jakie zaszły w otoczeniu Mansfield Park, co prowadzi ją do zadziwiającej refleksji nad ludzką pamięcią:

Jakie cudowne, jakie zachwycające jest działanie czasu i zmiany, jakie zachodzą w ludzkim umyśle. (…) Jeśli jakąkolwiek zdolność naszej natury można nazwać cudowniejszą od pozostałych, to myślę, że jest nią pamięć. Wydaje się, że w sile, słabości i nierównościach pamięci jest coś wyraźniej niepojętego niż w innych naszych władzach umysłowych. Pamięć jest niekiedy taka trwała, tak usłużna, taka posłuszna, kiedy indziej – taka zdezorientowana, taka słaba, kiedy indziej – taka bezwzględna, taka nie poddająca się kontroli. Doprawdy, człowiek jest cudem, pod każdym względem, ale nasze umiejętności zapamiętywania i zapominania wydają się szczególnie niepojęte.

To pod wieloma względami intrygujące obserwacje o ludzkiej pamięci godne Augustyna, którego Wyznania wciąż pozostają klasyczną pozycją na ten temat. „Szczególnie niepojęte” jest w oczywisty sposób biblijnym lub liturgicznym odniesieniem wskazującym na to, że Fanny przypisuje tajemnicę pamięci Bogu. Jednak najbardziej uderzająca w tym wszystkim jest reakcja Mary: „Panna Crawford, nieporuszona i obojętna, nie miała nic do powiedzenia”. Mary brakuje poczucia piękna w stworzeniu oraz wspaniałości ludzkiego umysłu. Jest pozbawiona wspomnień – zawsze i w pełni nowa. Aktor nie potrzebuje wspomnień z przeszłości, skoro w każdej chwili może przyswoić sobie nową tożsamość. Indywidualista nie pragnie przeszłości, gdyż ograniczyłaby ona jego wybór nowych ról w teraźniejszości.

Crawfordowie są indywidualistami także w innym, bardziej subtelnym znaczeniu. We wszystkich powieściach Austen uwidacznia się przekonanie, że przyzwoite życie wymaga społecznego kontekstu. Potrzebujemy innych, by nas pouczali i prowadzili. Los wielu kobiet w twórczości Austen zależy od znalezienia odpowiedniego mentora (Emma znajduje Knightley’a, Catherine Morland znajduje Henry’ego Tilney’a). Życie w społeczeństwie oznacza również, że nasze czyny nie dotyczą tylko nas, ale wpływają też na innych. Arystoteles w Etyce nikomachejskiej wyróżnia kilka rodzajów działań w zależności od zewnętrznych skutków:

Spośród rzeczy, które mogą mieć się inaczej, jedne są przedmiotem twórczości (poesis), inne – przedmiotem działania (praxis).

Choć powyższe stwierdzenie zdaje się być dość niewinne, zawiera jednak daleko idące implikacje. Dla Arystotelesa etyka zajmuje się działaniem a nie tworzeniem, co znaczy, że cała sfera sztuki i działalności gospodarczej znajduje się poza kręgiem zainteresowań etyki. To rozróżnienie opiera się jednak na fundamentalnym błędzie, że nasze czyny odnoszą się tylko do nas, że możemy zaangażować się w praxis nie wytwarzając niczego na zewnątrz. Niezależnie od tego, jak bardzo Austen poszła za Arystotelesem w innych sprawach, tu zdecydowanie odrzuca rozróżnienie miedzy praxis (działaniem, którego skutki odnoszą się tylko do danej osoby) a poesis (tworzeniem, którego skutki uzewnętrzniają się poza daną osobą). Austen wie bowiem, że każde działanie jest „poezją”.

Henry i Mary Crawford nie rozpoznają wrodzonej poetyki życia. Są indywidualistami w tym sensie, że podążają za swoimi namiętnościami niezależnie od tego, co na ich temat twierdzą wszelkie autorytety. Kiedy Sir Thomas jest poza domem, oni nalegają na przygotowanie inscenizacji i to mimo ostrzeżenia, że gospodarzowi domu nie spodobałby się ten pomysł, a także mimo obiekcji Edmunda, który zarządza majątkiem pod nieobecność ojca. Nie rozumieją, że ich działania dotyczą nie tylko ich samych, ale również innych osób. Kiedy Henry ucieka z Marią, zaślubioną już z Rushworthem, Mary Crawford wciąż żywi nadzieję na małżeństwo z Edmundem. Całkowicie nie liczy się z możliwością, że skandal spowodowany poczynaniami Henry’ego może mieć dla niej negatywne skutki.

To prowadzi nas do najczęściej krytykowanego elementu Mansfield Park, a mianowicie Fanny Price. W filmie Whita Stillmana pt. Metropolitan Tom Townsend wyraża zaskoczenie, kiedy dowiaduje się, że Audrey Rouget, główna kobieca postać filmu, bardzo lubi Mansfield Park. Tom stwierdza, że każdy wie, iż Mansfield Park to najgorsza powieść Jane Austen i nikt nie lubi jej bohaterki, Fanny Price. Audrey, która bardzo przypomina Fanny Price, odpowiada na to: „A ja lubię Fanny Price”. Później okazuje się, że Tom nigdy nie czytał Mansfield Park ani żadnej innej powieści Jane Austen. Woli czytać krytyków. Pod naciskiem Audrey Tom w końcu zapoznaje się z twórczością Austen, która bardzo mu przypada do gustu.

Na pewno Tom mógł powołać się na wielu krytyków, by uzasadnić swoją niechęć do Fanny Price i Mansfield Park. Dla uzupełnienia dodam, że Mansfield Park nie zawsze krytykowano tak bardzo jak obecnie. Za życia Austen Mansfield Park uważano, obok Dumy i uprzedzenia, za najlepszą jej powieść. Nawet dzisiaj Tony Tanner nazywa Mansfield Park (moim zdaniem słusznie) jedną z „najgłębszych powieści” XIX wieku. Niemniej jednak sama powieść i jej główna bohaterka były celem licznych ataków. Lord David Cecil stwierdził, że Fanny jest „bez wyrazu, bez uroku i zbyt zarozumiała”. Kingsley Amis był jeszcze bardziej zjadliwy: „Fanny to nadęty i zarozumiały potwór”. Ktoś inny nazwał ją „najokropniejszym wcieleniem żeńskiej odmiany zarozumiałego faryzeizmu.” Nawet C.S. Lewis nie znajdował w niej nic szczególnego: „Fanny oprócz poczciwości nie posiada nic godnego uwagi – pozbawiona jest wszelkiej pasji, odwagi, humoru i głębi”. Inni twierdzą, że Fanny popełniła fatalny błąd, odrzucając bogatego, frapującego i pełnego werwy Henry’ego Crawforda na rzecz nudnego i sztywnego duchownego Edmunda Bertrama.

Te ataki wskazują na niezdolność dostrzeżenia zalet Fanny mimo wskazówek, jakie Jane Austen zawarła w powieści, by umożliwić czytelnikowi dokonanie właściwej oceny tej postaci. Warto przy tym zauważyć, że Fanny jest obok Anne Elliot jedyną bohaterką powieści Austen, w opisie której brak ironii, która nie popełnia poważnych błędów w ocenie sytuacji, której zachowanie zawsze spotyka się z pochwałą narratora. Elizabeth Bennet świadomie dokonuje złej oceny Darcy, Emma zawsze się myli w swych osądach, Catherine Morland jest przez większą część Opactwa Northanger niezdolna do jakichkolwiek ocen i nawet rozsądna Elinor Dashwood dokonuje wielu błędnych osądóów. O ile nie podejrzewamy, że brak ironii wobec Fanny jest przejawem hiper-ironii, to powinniśmy zgodzić się z twierdzeniem, iż według Austen Fanny stanowi moralny i intelektualny wzór do naśladowania.

Oczywicie, Fanny – fizycznie słaba, szybko się męcząca, często nieśmiała i zdystansowana, mało dowcipna – w porównaniu z innymi postaciami nie wypada najlepiej. W rzeczy samej jest niezwykłą bohaterką. Mary Crawford jawi się jako żeńska wersja swego brata – żywa, dowcipna i promienna, anioł czarujący Edmunda grą na harfie. Julia i Maria Bertram, siostry Edmunda, są bardziej wykwintne niż Fanny. Jeśli zaś chodzi o męskie postaci, to również Edmund na pierwszy rzut oka nie jawi się zbyt atrakcyjnie. Zarówno Henry, jak i brat Edmunda, Tom, oraz John Yates, aktor, wydają się o wiele ciekawszymi ludźmi. Rushworth, za którego wyszła Maria, jest nieco głupkowaty, ale z tego powodu przynajmniej stwarza zabawne sytuacje. W tym towarzystwie Edmund i Fanny nie przykuwają uwagi obserwatora.

Jeśli jednak przyznamy, że stanowią oni najbardziej pozytywne i centralne postaci powieści, musimy uznać, że Austen specjalnie stworzyła kontrast między nimi a resztą bohaterów. Oznacza to także, iż krytycy, którzy sympatyzują raczej z Crawfordami niż z Fanny i Edmundem, wpadli w tę samą pułapkę, w której znalazły się osoby twierdzące, że Milton stał po stronie diabła nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Bez wątpienia inne osoby już na pierwszy rzut oka wydają się nam bardziej błyskotliwe i frapujące, ale o to właśnie chodzi. Austen chce, byśmy oceniali jej bohaterów w oparciu o zasady, jakie reprezentują, a nie ich zdolność czarowania otoczenia. Urok zwodzi, co można odnieść do wielu krytyków. Słabość i bezruch Fanny wspierają pointę. Posiada wspóólną dla wielu klasycznych chrześcijańskich bohaterek cnotę wytrwałości. Widać to dokładnie, kiedy Fanny odrzuca oświadczyny Henry’ego. Wątpi w jego charakter i zasady, a jej serce oddane jest Edmundowi. Fanny pozostaje przez większą część opowiadania na jednym miejscu, w Mansfield Park, podczas gdy inni pojawiają się i znikają – Fanny trwa w centrum wirujących zdarzeń. Nie jest to wadą ani winą. Jej stałość i niezmienność w ciągle zmieniającym się świecie zagubionym w pogoni za próżnością czyni z niej prawdziwą bohaterkę. Fanny z wdzięcznością godzi się z przeznaczeniem. Jak sama stwierdza podczas dyskusji o inscenizacji: „Nie jestem aktorką”. Jest za to punktem odniesienia w wirującym świecie.

Także Edmund Bertram jest człowiekiem z „ustalonym przeznaczeniem”, przypisaną na stałe rolą. Jego powołaniem jest duszpasterstwo, ku wielkiemu zdziwieniu Mary Crawford, która nie ma wysokiego mniemania o klerze. Wiele kluczowych rozmów w powieści koncentruje się na kwestii powołania, roli duchownych w życiu narodu oraz kontrastu między duchownymi w Londynie i na prowincji. Edmund argumentuje za nieodzownością Kościoła dla zdrowia narodu, a choroba wyższej klasy symbolizowana jest przez zaniedbane i opuszczone probostwo w Sotherton. Mary uosabia modernistyczne nastawienie umysłu, kiedy na wiadomość o zaprzestaniu odprawiania porannych modłów w Sotherton stwierdza z uśmiechem: „Każde pokolenie przynosi jakieś zmiany na lepsze”.

Powołanie Edmunda nadaje powieści niemal alegoryczny charakter. Edmund, przyszły strażnik obyczajów, czuje pociąg do Mary Crawford stale goniącej za nowinkami z Londynu i nie jest w stanie dostrzec jej prawdziwego oblicza. Związanie się z tą uwodzicielką odwiodłoby go od jego powołania, a tym samym, ponieważ duchowni są strażnikami moralności społeczeństwa, przez zaniedbanie przyczyniłoby się do jeszcze większego upadku moralnego Anglików. W końcu jednak Edmund wybiera skromną i przyzwoitą Fanny Price. To wybór między Panią Mądrością a Panią Głupotą, między prawdziwym a fałszywym Kościołem. (Jeśli tkwi w tym jakaś doza meta-ironii, to na pewno nie jest to ukryta ironia pod adresem Fanny. Polega ona raczej na tym, że Austen, pełna ironii realistka, okazuje się być bratnią duszą Bunyana.)

Jak już wspomniałem, Austen twierdziła, że tematem Mansfield Park jest ordynacja (święcenia) oraz pokrewny z nim temat powołania. To wyraźne nawiązanie do Edmunda i jego pastoralnego powołania oraz pokusy porzucenia tego powołania, która pojawiła się wraz z przybyciem Mary. Edmund musi oprzeć się pokusie rezygnacji z przypisanej mu roli i zostania aktorem-indywidualistą. To samo dotyczy też Fanny, która została „ordynowana”, by kochać Edmunda i dlatego musi wytrwać w swoim powołaniu na przekór zwodniczym poczynaniom Henry’ego Crawforda. Austen wyraźnie zestawia te dwa powołania: małżeństwo i duszpasterstwo. Kiedy wszyscy niecierpliwie wyczekują balu w Mansfield, Edmund skupia się na dwóch najważniejszych dlań wydarzeniach, które miały przypieczętować jego przeznaczenie: święceniach i małżeństwie. Znajdujemy tu podwójną alegorię. Nie tylko pasterz musi dać odpór zwodniczej grze fałszywej kobiety, ale także narzeczona musi oprzeć się konkurom czarującego, lecz fałszywego zalotnika. Oboje muszą okazać wierność swojemu przeznaczeniu odporni na oszustwa kusiciela.

Powołanie jest tu wyraźnie przeciwstawione grze. Jedno i drugie związane jest z pełnieniem określonej roli, jednak w obu przypadkach chodzi o inne pojmowanie „roli”. Aktor wciela się w wiele ról, jednak żadna z nich nie określa tego, kim jest. W przypadku gry aktorów nie sposób mówić o przeznaczeniu bądź losie. W kontraście do „aktorów” pojawiających się w powieści Austen Edmund jest powołany do określonego zajęcia, fachu. Choć, jak stara się to wytłumaczyć Mary, on sam wybrał służbę w Kościele, to jednak w głębszym sensie został doń wybrany. Jego rola nie jest określona przez chwilowy afekt, lecz przez przyjęcie określonej pozycji w angielskim społeczeństwie, pozycji ustalonej przez rytuał ordynacji (święceń), który zdeterminuje jego rolę. Nie wolno mu nazajutrz przyjąć innej roli. Powołanie nie jest bowiem maską, którą w każdej chwili można zmienić. Ta maska tworzy jedno z twarzą noszącej ją osoby. Los Mansfield i Anglii zależy od tego, co wybiorą przyszłe pokolenia: aktorstwo czy święcenia.

Zarówno Fanny, jak i Edmund stają wobec pokusy, by zrezygnować z ustalonej roli na rzecz aktorstwa, co wyraźnie widać w opisie dnia spędzonego w Sotherton. Nie bez znaczenia jest geografia spaceru w Sotherton. Dom otoczony jest murem i bramą, za którymi roztacza się „dzika przestrzeń”, zalesiona i nie zagospodarowana. W czasie spaceru przez tę „dziką przestrzeń” panna Crawford próbuje skłonić Edmunda do rezygnacji ze święceń. To scena kuszenia rozgrywająca się w puszczy-ogrodzie, gdzie Mary gra rolę zakazanego owocu. Austen podrzuca jeszcze kilka wskazówek, które mają nam uświadomić grozę sytuacji, w jakiej znalazł się Edmund – rozmowa ma miejsce na wijącej się jak wąż ścieżce z dala od głównej drogi. Mary kusi Edmunda, by porzucił rolę duszpasterza i został „aktorem”; by zszedł z głównej drogi, która jest mu przeznaczona.

Powieść dochodzi do konkluzji w serii listów, które całkowicie odsłaniają prawdziwe oblicze Crawfordów jako bezmyślnych indywidualistów. Kiedy Tom Bertram groźnie zachorował, Mary wyraża w liście nadzieję, że teraz zapewne majątek Bertramów przypadnie Edmundowi. Gotowa jest zostać żoną pastora, o ile będzie on wystarczająco bogaty i szykowny. Nawet po ucieczce Henry’ego z Marią Rushworth Mary uważa, że nie wpłynie to w zły sposób na jej stosunki w Edmundem. Mary określa Henry’ego i Marię mianem „szalonych”, jednak łagodność tego osądu obraża Edmunda: „Nazwać to jedynie szaleństwem! Tak o tym niewymuszenie, swobodnie, tak chłodno dyskutować? Żadnego wstrętu, przerażenia, żadnej kobiecej… czy powinienem to mówić?… Żadnej płynącej ze skromności odrazy… Oto czego może dokonać świat”. Jako świeżo ordynowany pastor Edmund na pewno używa słowa „świat” w jego biblijnym znaczeniu. Światowość może prowadzić tylko do katastrofy.

Spacer w Sotherton jest ważny także dlatego, że pozwala Austen ukazać choroby toczące Mansfield, nam zaś objawia, jak Austen traktuje źródła destrukcyjnego indywidualizmu. Jak stwierdza Maria, budynek kościoła znajduje się w wystarczającej odległości od domu: „Wieża kościelna uważana jest za wyjątkowo ładną. Rada jestem, że kościół nie leży tak blisko dworu, jak to bywa w wielu starych siedzibach. Dzwony muszą byś strasznym utrapieniem.” Kościół jest ozdobą miasta – pod warunkiem, że zbytnio nie ingeruje w życie jego mieszkańców; że nie zbliża się zbytnio do życia dworu. „Każde pokolenie przynosi jakieś zmiany na lepsze”, jak powiedziała Mary. Podobnie kaplica jest godna uwagi, gdyż „została wyposażona w czasach Jakuba II” i ponieważ „wyściółki i poduszki kazalnicy oraz ławy kolatorskiej były tylko z fioletowego sukna”. Jednym słowem: „To ładna kaplica”.

W tym właśnie miejscu odbyła się pierwsza rozmowa na temat duchowieństwa. Fanny mówi, że codzienna modlitwa powinna stanowić stały element rodzinnego życia, jednak Mary oponuje, twierdząc, że lepiej każdemu pozwolić dokonać własnego osądu w tych sprawach. Nawet w sprawach polityki Mary jest indywidualistką broniącą wolności od religii. Dlatego jest wstrząśnięta, kiedy dowiaduje się o zamiarach Edmunda i to tym bardziej, że Edmund sam wybrał Kościół jako miejsce swojej pracy. „Duchowny jest niczym” – stwierdza, komentując status społeczny pastora. Wtedy Edmund broni miejsca i roli duchowieństwa w życiu narodu:

Duchowny nie może zajść wysoko w polityce czy modzie. Nie może przewodzić tłumom czy stanowić wzoru elegancji. Ale trudno nazwać „niczym” zajęcie, którego istotą jest piecza nad tym, co najważniejsze dla ludzi, zbiorowo i indywidualnie, teraz i zawsze – piecza nad religią i moralnością, a co za tym idzie, nad obyczajami, które pod ich wpływem się kształtują. Z tego punktu widzenia nikt nie może nazwać tej funkcji „niczym”. Jeśli człowiek, który ją sprawuje, jest niczym, to dlatego, że zaniedbuje swój obowiązek, obiera go z należnej mu powagi i schodzi z właściwej drogi, by udawać, że jest kimś, za kogo się przedstawiać nie powinien.

Mary wątpi w tak wielkie znaczenie duchownych, skoro nic nie robią oprócz mówienia kazań. Tu jednak ukazuje się różnica między Londynem a prowincją, kiedy Edmund odpowiada, że duszpasterstwo nie ogranicza się do głoszenia kazań:

Znakomity kaznodzieja ma wielu wyznawców i wielbicieli, ale dobry pleban służy swojej parafii i swej okolicy nie tylko pięknymi kazaniami, jeśli rozmiary tej parafii i otoczenia pozwalają na to, by jego charakter i postępowanie były powszechnie znane, co rzadko się zdarza w Londynie.

Najwyraźniej Austen sympatyzuje z Edmundem. Ostatecznie Edmund opowiada się za zacniejszym powołaniem, które kształtuje obyczaje i losy narodu. Jednak w Sotherton rzeczywiście pojawiają się „unowocześnienia” i „udogodnienia” – jednym z nich jest zamknięcie kościoła. Ale dom tak „unowocześniony” skazany jest na upadek – Sotherton upadnie jeszcze przed końcem opowiadania. Również światowość Mary i jej pragnienie znajdowania się w awangardzie społecznych zmian dostaje się pod ostrze ironii. Mary uważa, że znając Londyn, zna cały świat: „Metropolia to chyba niezła próbka całości”. Według niej znaczy to, że skoro pastor jest niczym w Londynie, jest też niczym w każdym innym zakątku Anglii. Edmund protestuje, twierdząc, że Londyn jest małym i bardzo specyficznym miejscem na Ziemi, dlatego znajomość Londynu nie daje Mary podstaw, do wypowiadania się o całości. To zaściankowe. W tym miejscu widzimy wyraźniej konflikt, który w powieści urasta do głównego tematu – Londyn kontra Kościół.

Oczywiście, upadek szlachty w Mansfield Park jest winą nie tylko Londynu. Nawet przed pojawieniem się Henry’ego i Mary sprawy przybierają zły obrót. Już dawno doszło do rozwodu między dobrym obyczajem a zachowaniem, kiedy Sir Thomas nie zdołał wpoić swoim dzieciom poczucia przyzwoitości i moralnych zasad. Maria i Julia otrzymały solidne wykształcenie we wszelkich dziedzinach za wyjątkiem charakteru. Mogą więc szydzić z Fanny, która „nie potrafi wymienić głównych rzek w Rosji”, podczas gdy im „brakowało mniej powszednich osiągnięć, takich jak samowiedza, wielkoduszność i pokora”. Tom, starszy brat Edmunda, jest jeszcze gorszy – zawsze wplątuje się w tarapaty, brak mu poczucia odpowiedzialności za atmosferę domu Bertramów bądź za dobre imię rodziny. Austen po części skupia się na opisie upadku morale wyższej klasy w Anglii. Bohaterowie Mansfield Park pochodzą ze sfer wyższych niż większość postaci w jej pozostałych dziełach. Henry i Mary przez jakiś czas byli ponadprzeciętnie zamożni. Rushworth posiada 12 tysięcy funtów. Bertramowie nie mają żadnych niezaspokojonych potrzeb materialnych. Zostawcie młodym i energicznym ludziom dom, popuśćcie im wodze, zmieszajcie to ze sporą ilością pieniędzy – to według Austen najlepszy przepis na duże kłopoty.

Także Sir Thomas rozpoznaje w tym „to, co czyni świat”. Uznaje błędy „własnego programu wychowawczego”:

Musiało w nim nie dostawać czegoś wewnętrznego, inaczej czas zniwelowałby wiele jego złych skutków. Obawiał się, że zabrakło w nim zasad, czynnych zasad; że jego córki nie zostały wychowane tak, by poczucie obowiązku, które już samo w sobie wystarczy, pozwalało im panować nad własnymi skłonnościami i temperamentem. Otrzymały teoretyczną naukę religii, nigdy jednak nie żądano, by dawały jej świadectwo w codziennej praktyce.

Sir Thomas, podobnie jak rodzina Rushworthów, symbolicznie, jeśli nie w rzeczywistości, zarzucił zwyczaj rodzinnej modlitwy, która kształtuje atmosferę domu, przestał też korzystać z Kościoła. Jego córki pozbawione strażnika, pasterza i przewodnika zaczęły naśladować świat.

Niewiele brakowało, by także Edmund uległ pokusom świata i porzucił swoje powołanie na rzecz aktorstwa. „Nie jestem aktorką”, słusznie zauważa Fanny. Edmund też nim nie jest. W końcu oboje wdzięcznie godzą się na swoje role, swoje przeznaczenie.

Austen nie była bezmyślnym piewcą tradycyjnych wartości społecznych. Nierzadko jej bohaterki są osobami wybitnie mobilnymi, szczególnie potrafiącymi wykorzystać instytucję małżeństwa. Austen rozpoznała jednak niszczące skutki indywidualizmu, a bystry umysł i oko wyczulone na detale pozwoliły jej nakreślić wyraźny portret tego zjawiska. Ponieważ dostrzegła także winę Kościoła, który abdykował z roli wychowawcy narodu, pozwala to nadać jej miano publicznego teologa.

Tłumaczył Bogumił Jarmulak.

Artykuł ukazał się w First Things nr 139 (styczeń 2004).

Tagged with:
 

Leave a Reply

(Spamcheck Enabled)