Wyrwany z Szeolu; Peter J. Leithart

W noweli Śmierć Iwana Iljicza Lew Tołstoj opowiada o życiu i śmierci tytułowego bohatera. Iwan Iljicz był prawnikiem pracującym dla rządu, który poświęcił życie dla kariery. Żył i myślał, tak jak powinien; robił wszystko, co powinien, aby jego życie spełniało oczekiwania przełożonych. Co nie znaczy, że był szczęśliwy. Bo nie był. Ożenił się w celu przyspieszenia awansu społecznego i zawodowego, ale wkrótce po ślubie praktycznie porzucił żonę dla pracy. Gdy żona stała się drażliwa i zaczęła robić wymówki, skutek był taki, że Iwan jeszcze bardziej zaangażował się w pracę. Wciąż wierzył, że robił wszystko tak, jak należy – poświęcał się pracy, zabiegał o przeniesienie do Petersburga, od czasu do czasu remontował mieszkanie.

Remont okazał się jego zgubą. Pewnego dnia wieszając draperie, uczynił jeden ​​błędny krok, stojąc na drabinie. Słowami Tołstoja: „Potknął się, ale jako silny i zręczny człowiek, zatrzymał się i tylko bokiem uderzył o klamkę ramy okiennej. Uderzenie zabolało go, ale ból wkrótce przeszedł”. Jednak upadek był poważniejszy niż mu się zdawało, a lekarz stwierdził, że Iwan cierpiał z powodu „błędnej nerki”. Jego stan pogarszał się i ostatecznie Iwan umarł w wyniku powikłań powypadkowych.

Śmierć Iwana Iljicza była w gruncie rzeczy absurdalna. Nie było w niej nic bohaterskiego ani wielkiego. Spadł z drabiny, wieszając zasłony i spędził ostatnie tygodnie życia, leżąc w łóżku i krzycząc z bólu. W ostatnich dniach życia Iwan coraz bardziej uzmysławiał sobie, że całe jego życie było w pewnym sensie śmiercią. Jego śmierć była absurdalna, bezsensowna, a ta absurdalna śmierć sprawiła, że całe ​​jego życie okazało się absurdem. Jego śmierć nie miała sensu, była kompletnie bezowocna.

Wielkanoc jest świętem nowego życia, życia zmartwychwstałego w Jezusie Chrystusie. Jednak, aby lepiej zrozumieć nowe życie, musimy lepiej zrozumieć, od czego Chrystus nas uratował. Skoro Wielkanoc jest celebracją nowego życia, to nieuchronnie prowokuje do rozważań o śmierci. Psalm 16 ma wiele do powiedzenia na oba tematy – zarówno o zmartwychwstaniu Jezusa, jak i o śmierci, od której nas ratuje. Psalm 16 jest psalmem wielkanocnym. Dwa razy w Dziejach Apostolskich apostołowie użyli Psalmu 16, aby wykazać, że Dawid przepowiedział zmartwychwstanie Jezusa.

Apostołowie twierdzili, że Dawid nie mówił o sobie samym. Mówił o Mesjaszu. W dniu Pięćdziesiątnicy Piotr przypomniał Żydom, że zabili Jezusa z Nazaretu, lecz ​„Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci, gdyż niemożliwe było, aby ona panowała nad Nim” (Dz 2,24). Po zacytowaniu końcowych wersetów psalmu, Piotr powiedział: „Wolno powiedzieć do was otwarcie, że patriarcha Dawid umarł i został pochowany w grobie, który znajduje się u nas aż po dzień dzisiejszy” (Dz 2,29; cf. 13,36). Gdyby psalm mówił tylko o Dawidzie, to najwyraźniej stwierdzałby nieprawdę, jako że Dawid umarł, a jego ciało pozostało w grobie. Raczej Dawid, „jako prorok, który wiedział, że Bóg przysiągł mu uroczyście, iż jego Potomek zasiądzie na jego tronie, widział przyszłość i przepowiedział zmartwychwstanie Mesjasza, że ani nie pozostanie w Otchłani, ani ciało Jego nie ulegnie rozkładowi” (Dz 2,30-31). Psalm 16 mówi więc o wielkim potomku Dawida.

Paweł stwierdził to samo w swoim pierwszym kazaniu: „A [to], że Go wskrzesił z martwych i że nie miał już nigdy ulec rozkładowi, tak wyraził: Wypełnię wierne, święte sprawy Dawida. Dlatego i w innym miejscu mówi: Nie dozwolisz, aby Twój Święty uległ skażeniu. Dawid jednak, zasłużywszy się swemu pokoleniu, zasnął z woli Bożej i został złożony u boku swych przodków, i uległ skażeniu. Lecz nie uległ skażeniu Ten, którego Bóg wskrzesił” (Dz 13,34-37). Następnie Paweł zapewnił, że ​​„każdy, kto uwierzy, jest przez Niego usprawiedliwiony ze wszystkich [grzechów], z których nie mogliście zostać usprawiedliwieni w Prawie Mojżeszowym” (w. 39).

Psalm 16 jest zatem psalmem wielkanocnym. Mówi wprost o Jezusie, bo Jezus jest tym, który nie „uległ skażeniu”, który nie pozostał w Szeolu.

Szeol

Psalm 16 mówi także, od czego uwalnia nas zmartwychwstanie Jezusa. Dawid wyraża w nim ufność, że Pan wyrwie go z niebezpieczeństwa – z Szeolu. Także te słowa w pierwszej kolejności odnoszą się do Chrystusa. Czym jednak jest Szeol? Szeol to mroczne, posępne i przygnębiające miejsce rozpaczy. To głuche miejsce pohańbienia. W Psalmie 31 Dawid modlił się: „Niech doznają wstydu bezbożni, niech zamilkną w Szeolu!” (Ps 31,18). Nikt w Szeolu nie wielbi Boga ani nie składa Mu dziękczynienia. Kiedy Szeol otwiera swą paszczę i pochłania żyjących, wtedy milknie wszelki śmiech i radość. Izajasz powiedział, że z powodu grzechów Izraela „Szeol rozszerzył swą gardziel, rozwarł swą paszczę nadmiernie; wpada doń tłum miasta wspaniały i wyjący z uciechy” (Iz 5,14). Martwi w Szeolu pokryci są robactwem i larwami. O królu Babilonu prorok powiedział: „Do Szeolu strącony twój przepych i dźwięk twoich harf. Robactwo jest twoim posłaniem, robactwo też twoim przykryciem” (Iz 14,11).

Biblia przedstawia Szeol na kilka sposobów. Czasami zejście do Szeolu ukazane jest jako zapadnięcie się pod ziemię. W przypadku Koracha, który zbuntował się przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi, dosłownie tak się stało. Księga Liczb stwierdza, że „ziemia otworzyła swoją paszczę i pochłonęła ich razem z ich rodzinami, jak również ludzi, którzy połączyli się z Korachem, wraz z całym ich majątkiem. Wpadli razem ze wszystkim, co do nich należało, żywcem do Szeolu, a ziemia zamknęła się nad nimi. Tak zniknęli spośród społeczności” (16,32-33). W Psalmie 55 Dawid odwołując się do tego incydentu, prosi, by Jahwe potraktował jego wrogów jak Koracha: „Niechaj śmierć na nich spadnie, niechaj żywcem zstąpią do Szeolu, bo w ich mieszkaniach jest wśród nich nikczemność!” (Ps 55,16). Z kolei w Księdze Przysłów banda nikczemników namawia się, by napaść na niewinnych, mówiąc: „Jak Szeol wchłoniemy ich żywych i zdrowych tak jak schodzących do grobu” (Prz 1,12).

Kiedy indziej Szeol przedstawiony jest jako wszechogarniająca i zniewalająca topiel. Dawid woła do Pana: „Ogarnęły mnie fale śmierci i zatrwożyły mnie odmęty niosące zagładę. Oplątały mnie pęta Szeolu, zaskoczyły mnie sidła śmierci” (2 Sm 22,5-6). Jonasza dosłownie wrzucono w odmęty, skąd krzyczał: „W utrapieniu moim wołałem do Pana, a On mi odpowiedział. Z głębokości Szeolu wzywałem pomocy, a Ty usłyszałeś mój głos. Rzuciłeś mnie na głębię, we wnętrze morza, i nurt mnie ogarnął. Wszystkie Twe morskie bałwany i fale Twoje przeszły nade mną” (Jon 2,3-4).

Psalm 107 zbiera kilka obrazów kojarzonych z Szeolem. Psalmista mówi o tych, którzy „siedzieli w ciemnościach i mroku, uwięzieni nędzą i żelazem” (Ps 107,10) zakuci w kajdany za spiżowymi bramami i żelaznymi kratami. Śmierć ukazana jest jako miasto warowne i głęboka jama w ziemi. Psalmista skarży się na cierpienia podobne do spowodowanych ciężką chorobą i błaga o uzdrowienie.

Dla Psalmisty upadek w Szeol oznacza upadek w ciemność, uwięzienie, spętanie, pochłonięcie przez topiel, zapadnięcie się pod ziemię.

Czasami, kiedy Biblia mówi o Szeolu, rzeczywiście widzimy otwartą paszczę ziemi lub rozszalałe morze. Lecz nie zawsze. Czasami obrazy te są metaforą. Co jednak kryje się za tymi metaforami? Jaka rzeczywistość opisana jest jako wszechogarniający mrok, bezdenna przepaść lub wirująca topiel? Jakie doświadczenie kryje się za Szeolem ukazanym jako czeluść lub Miasto Śmierci? Może instynktownie domyślamy się, że chodzi o piekło, jednak nie pasuje to do sposobu, w jaki Biblia używa tego słowa. Kiedy Dawid, Jonasz lub Jakub myśleli, że zmierzali prosto do Szeolu, to nie chodziło im o miejsce wiecznej kaźni. Wiedzieli, że należą do Boga i dlatego wołali do Niego w modlitwie, nawet będąc na krawędzi Szeolu.

Czasami Szeol zdaje się być synonimem śmierci fizycznej lub grobu. W Psalmie 16 zejście do Szeolu jest równoznaczne z pośmiertnym rozkładem ciała. W innych miejscach Starego Testamentu Szeol występuje jako sidła śmierci. W Psalmie 18 Dawid stwierdza: „Oplątały mnie pęta Szeolu, zaskoczyły mnie sidła śmierci” (w. 6). Zaś w Psalmie 30: „Panie, dobyłeś mnie z Szeolu, przywróciłeś mnie do życia spośród schodzących do grobu” (w. 4). Podobnie w Psalmie 89: „Czy jest ktoś, kto by żył, a nie zaznał śmierci, kto by życie swe wyrwał spod władzy Szeolu?” (w. 49). Z kolei Salomon zachęca czytelników słowami: „Każdego dzieła, które twa ręka napotka, podejmij się według twych sił! Bo nie ma żadnej czynności ni rozumienia, ani poznania, ani mądrości w Szeolu, do którego ty zdążasz” (Koh 9,10).

Jednak śmierć przyjmuje w Biblii wiele różnych postaci. Śmierć ma wymiar nie tylko fizyczny lub biologiczny. Z perspektywy biblijnej można być w stanie śmierci, będąc żywym. Zwykle nie nazywamy martwymi ludzi przygnębionych, chorych, uciśnionych, prześladowanych itp. Lecz w Biblii takie doświadczenia często opisywane są jako przedsmak śmierci. Udręka, nieszczęście, choroba, odrzucenie, osamotnienie, wygnanie, bezdzietność, bezpłodność, oddzielenie od Jahwe lub Jego Świątyni, głód, klęska w walce itp. są namiastką śmierci. Są postaciami śmierci doświadczanymi za życia. Autorzy Biblii czasami określają je słowem „Szeol”. Nad jego przepaścią znaleźli się ci, których zdradzili przyjaciele lub najeźdźcy uprowadzili do niewoli albo ci, którzy nie mogą stanąć przed Panem w Jego Domu. Czasami ludzie w takich sytuacjach są przekonani, że nie tylko stanęli na krawędzi Szeolu, lecz już weń wpadli.

W Psalmie 88 znajdujemy jeden z najbardziej dramatycznych opisów tego typu doświadczenia. Choć psalmista ma dość sił, by mówić i modlić się, to jednak stwierdza, że znalazł się na dnie przepaści i na skraju Szeolu. „Dusza moja jest nasycona nieszczęściami, a życie moje zbliża się do Szeolu” (w. 4). Nie tylko jednak on sam uważa, że zbliża się do Szeolu. Także ludzie wokół niego „zaliczają [go] do tych, co schodzą do grobu” (w. 5). Jego „posłanie jest między zmarłymi, tak jak zabitych, którzy leżą w grobie” (w. 6). Ponieważ Pan gniewa się na niego, dlatego autor uważa, że już znalazł się w Szeolu i posługuje się jego symboliką dla opisania swojej sytuacji i doświadczenia: „Umieściłeś mię w dole głębokim, w ciemnościach, w przepaści. Ciąży nade mną Twoje oburzenie. Sprawiłeś, że wszystkie twe fale mnie dosięgły. Oddaliłeś ode mnie moich znajomych, uczyniłeś mnie dla nich ohydnym, jestem zamknięty, bez wyjścia” (w. 7-9). Krótko mówiąc, psalmista nie tylko uważa, że zbliżył się do śmierci, lecz że faktycznie już nie żyje. Znajduje się w mrocznej jaskini śmierci, skąd nie ma ucieczki. Dziś powiedzielibyśmy, że z biologicznego punktu widzenia wciąż żyje, lecz opuścili go przyjaciele, Bóg rozgniewał się na niego, brakuje mu chęci, siły i energii i w tym sensie jest martwy – zstąpił do Szeolu.

Podobnie, kiedy Dawid narzekał: „Oplątały mnie pęta Szeolu” (Ps 18,6), był otoczony przez wrogów. Kiedy Bóg wyrwał go z ich mocy, Dawid opisał to następująco: „On wyciąga [rękę] z wysoka i chwyta mnie, wydobywa mnie z toni ogromnej. Wyrywa mnie od przemożnego nieprzyjaciela, od mocniejszych ode mnie, co mnie nienawidzą” (w. 17-18). Dawid znalazł się w śmiertelnym zagrożeniu i choć fizycznie nie umarł, to jednak wołał do Boga o zmartwychwstanie, a nie tylko o ratunek. Podobnie modlił się Jonasz z wnętrza ryby. Choć fizycznie był żywy, to jednak stwierdził: „Z głębokości Szeolu wzywałem pomocy” (Jon 3,3).

Innymi słowy, Szeol symbolizuje doświadczenie ucisku, porażki, choroby, opuszczenia, oddzielenia od Boga, wygnania itp. Wszystkie te doświadczenia są pewnymi formami śmierci, są Szeolem obecnym w naszym życiu. Ponadto Szeol może opisywać stan śmierci fizycznej. W tym przypadku jest szczególnym rodzajem śmierci. Nie każda śmierć nazwana jest Szeolem. Kiedy umiera człowiek wierzący, to jego śmierć fizyczna nie jest opisana jako zejście do Szeolu. W takim przypadku mowa jest o połączeniu z przodkami (Rdz 25,8.17; 35,29; 49,29.33). Nie każdy umiera w rozpaczy lub strachu. Kiedy sprawiedliwy umiera syty dni, otoczony bliskimi lub przyjaciółmi, usatysfakcjonowany życiem i pracą, wtedy nigdy nie czytamy, że zstępuje do Szeolu. Zstąpienie do Szeolu w kontekście śmierci fizycznej wiąże się ze śmiercią przedwczesną, nagłą, przekreślającą nadzieję na to, że ktoś będzie kontynuował dzieło życiowe umierającego. Szeol oznacza śmierć człowieka, którego życie nie miało okazji rozwinąć się i wydać owocu. Kiedy Dawid uciekał przed wrogami, pokonany i przegrany, wtedy bał się, że umrze i znajdzie się w Szeolu. Gdyby rzeczywiście jego życie skończyło się w takich okolicznościach, bez spełnionych obietnic Bożych, w połowie biegu, wtedy jego śmierć można by opisać jako „zstąpienie do Szeolu”.

Ratunek z Szeolu

Powyższe pomaga lepiej zrozumieć, co to znaczy, że Jezus został wyrwany z Szeolu, czyli w jaki sposób Psalm 16 jest psalmem wielkanocnym.

Śmierć Jezusa na pierwszy rzut oka zdaje się być doskonałym przykładem zstąpienia do Szeolu. Przyszedł, ogłaszając nadejście Królestwa Bożego, twierdząc, że Bóg użyje swej mocy i wyratuje swój lud z niedoli. Uzdrawiał chorych, wypędzał demony, wskrzeszał zmarłych. Przemawiał do tłumów. Lecz potem został zdradzony, fałszywie oskarżony, podstępnie skazany, haniebnie ukrzyżowany. Jego uczniowie opuścili Go, a ruch, który zapoczątkował, poszedł w rozsypkę. Krzyż zdawał się definitywnie kończyć Jego dzieło, rozwiewać wszelkie nadzieje. Odszedł w kwiecie wieku, a Jego plany spaliły na panewce. Z perspektywy krzyża ogłoszenie nadejścia Królestwa wyglądało nie tylko na przedwczesne, lecz na całkowicie chybione. Martwy Mesjasz to przegrany Mesjasz, a Mesjasz pohańbiony na krzyżu to największa z możliwych klęska. Ta śmierć w pełni zasługiwała na miano nadaremnej, bezowocnej, haniebnej, przedwczesnej, gwałtownej. Sama w sobie była kwintesencją tragedii – bezcelowej, głupiej, daremnej, bezsensownej, bezwartościowej, pozbawionej jakiegokolwiek znaczenia i doniosłości. Śmierć Iwana Iljicza była patetyczna, żałosna. Śmierć Jezusa była tragiczna. Obie były równie absurdalne.

Jednak Bóg uratował Jezusa z Szeolu, czyli od przedwczesnej i daremnej śmierci. Zmartwychwstanie Jezusa było nie tylko powstaniem z grobu – odwróceniem skutków śmierci fizycznej. Zmartwychwstanie było wyrwaniem z Szeolu – ratunkiem od bezsensownej śmierci. Zmartwychwstanie było wyrwaniem z pewnego rodzaju śmierci. Zmartwychwstanie nie przekreśliło samej śmierci, lecz przekształciło ją w śmierć dobrą, wydającą dobre owoce. Jezus prawdziwie stał się ziarnem wrzuconym do ziemi, które umarło i w ten sposób wydało liczny owoc. Ze względu na zmartwychwstanie Jezus jako Mesjasz nie okazał się być przegranym frajerem, a Jego śmierć okazała się najbardziej owocną śmiercią w historii świata.

Mając to na uwadze, możemy lepiej zrozumieć znaczenie zmartwychwstania Jezusa dla nas. Przez swoje zmartwychwstanie Jezus uwolnił także nas z Szeolu i to pod każdym względem – z każdego rodzaju doświadczenia, które można określić mianem Szeolu. Nie tylko uratował nas od śmierci fizycznej, lecz także od wszelkich zagrożeń, smutków, ataków, strachów, chorób itp. Podobnie jak psalmiści często stajemy twarzą w twarz z chorobą, wrogami, wyobcowaniem, odrzuceniem, prześladowaniami, stratą. Podobnie jak psalmiści możemy doświadczyć wygnania, zniewolenia, wyzysku i gniewu Bożego. Może czasami wydaje się nam, że wszelkie nasze wysiłki i zabiegi skazane są na porażkę, co sprawia, że życie traci sens. Jednak ze względu na zmartwychwstanie Chrystusa możemy wiedzieć, że Bóg nie zostawi naszej duszy w otchłani Szeolu. Nie zostawi nas na zawsze na wygnaniu. Sprawi, że bezpłodna stanie się matką, a kulawy będzie skakał jak młode cielę.

Co jednak mamy powiedzieć, kiedy wierni umierają, nie doświadczywszy tego cudownego działania Boga? Co, jeśli bezpłodna nie urodzi dziecka? Czy to znak, że Bóg mimo wszystko opuścił ich w Szeolu? Co z chrześcijanami umierającymi nie tyle w kwiecie wieku, lecz dużo wcześniej? Umierają śmiercią nagłą lub straszną. I nie powstają z grobu trzeciego dnia. Co, jeśli choroba pozbawi nas sił, zanim nasze życie osiągnie dojrzałość? Co z chrześcijanami, którzy doświadczyli porażki w życiu rodzinnym lub zawodowym? Czy zmartwychwstanie ich nie dotyczy? Czy Bóg opuścił ich w Szeolu? Zmartwychwstanie Jezusa zwiera obietnicę zaadresowaną także do nich. I to może w szczególny sposób. Obietnica mówi, że nawet jeśli nasze doczesne życie dużo za wcześniej dobiegnie końca, to i tak możemy stać się ziarnem rzuconych w ziemię. Nawet jeśli nasza praca i wysiłki okazują się kompletnym fiaskiem, jeśli życie rozjeżdża nas jak walec, to nasza śmierć może wydać dobry owoc. Żaden wierny nie pozostanie na zawsze w Szeolu. Żaden chrześcijanin nie doświadczy bezowocnej śmierci. Nawet to, co jawi się jako przegrana i porażka, zostanie przemienione w zwycięstwo.

Kiedy bracia Józefa sprzedali go do niewoli, przynieśli ojcu jego podartą szatę umoczoną we krwi kozła. Jakub był przeświadczony, że stracił ukochanego syna i powiedział: „W smutku zejdę za synem moim do Szeolu” (Rdz 37,36). Niektórzy twierdzą, że słowa te świadczą o tym, że w czasach Starego Testamentu ludzi wierzyli, że Szeol jest przeznaczeniem wszystkich zmarłych – także sprawiedliwych. Jednak nie to stwierdził Jakub. Jakub powiedział, że zstąpi do Szeolu, ponieważ już znalazł się w Szeolu, już doświadczył śmierci z powodu tragicznej śmierci swego syna. Powiedział, że umrze niespełniony, pogrążony w rozpaczy.

Wypadki potoczyły się jednak inaczej. Wiele lat później Jakub usłyszał radosną nowinę, że syn, którego miał za zmarłego, jednak żyje. Dowiedział się, że Jahwe uratował Józefa z głębokiego dołu, z więzienia, od śmierci, od Szeolu i uczynił go władcą Egiptu. Wtedy serce Jakuba odżyło. Już nie mówił o zstąpieniu do Szeolu. W ogóle nie wspominał Szeolu. Jakub, który przez lata żył na krawędzi Szeolu, pogrążony w smutku i mroku, którego życie zdawało się być pozbawione sensu i celu, dożył czasów, kiedy ujrzał trzecie pokolenie potomków Józefa. A kiedy w końcu śmierć zajrzała mu w oczy, Biblia nie mówi, że zstąpił do Szeolu, lecz że „złożył swe nogi na łożu, wyzionął ducha i został przyłączony do swoich przodków” (Rdz 49,33).

Oto przesłanie Wielkanocy i Psalmu 16. Dobra nowina o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. O tym, że Bóg nie zostawił swego Syna w Szeolu i nie zostawi w nim żadnego ze swych wiernych. O tym, że w życiu i w śmierci należymy do Niego. Możemy mieć niezachwianą nadzieję, że Bóg wyrwie nas z wszelkiego rodzaju śmierci i niedoli i przemieni je w nowe, owocne życie. Na końcu nie zstąpimy w rozpaczy do Szeolu, nie umrzemy śmiercią bezcelową i daremną.

Śmierć spotyka nas pod wieloma postaciami, lecz Bóg życia zwycięża ją niezależnie od jej formy. Chrześcijanie nigdy nie cierpią bezsensownie i daremnie. Chrześcijanie nie umierają na próżno. Ich śmierć nie jest absurdalną śmiercią Iwana Iljicza. Bo Chrystus zmartwychwstał. Prawdziwie powstał.

Tłumaczył Bogumił Jarmulak.

Źródło: Delivered from Sheol

Tagged with:
 

Leave a Reply

(Spamcheck Enabled)